czwartek, 29 września 2016

PSZCZELA DOLINKA ... czyli mydełko pełne miodu



    Bardzo lubię kosmetyki z miodem. Miewałam już różne ale miodowe mydło mam po raz pierwszy. Jest to Sam miód-mydło naturalne miodowe od PSZCZELEJ DOLINKI.



Miód od wieków używany jest do celów kosmetycznych i tak samo jest dzisiaj. Znajdziemy go w składach wielu szamponów, odżywek, żeli pod prysznic, maseł i balsamów do ciała, kremów do twarzy. Tę kosmetyczną popularność miód zawdzięcza składnikom mającym bardzo duży wpływ na kondycję skóry, a ze względu na różnorodność tych składników można go używać do pielęgnacji każdego jej typu. Jeśli zamierzacie bardziej szczegółowo zgłębić ten temat proponuję zajrzeć tu.



Producent tak pisze o mydle Sam miód:
"Bardzo proste mydło miodowe o zapachu miodu. Mydło naturalne, na bazie oleju palmowego i kokosowego, zawiera aż 33-34% miodu spadziowego: mydełko ma wagę około 150 gram, z tego 50 gram to miód spadziowy. Wzbogacone olejkiem z nasion słonecznika i olejkiem z kiełków pszenicy.(...) Najlepszy, zawierający najwięcej enzymów, jest miód nieprzetworzony - zawierają go w dużych ilościach mydła miodowe. Miód pochodzi z własnej pasieki, gwarantuję zatem jego naturalne pochodzenie i wysoką jakość."




Wielokrotnie zaglądałam na stronę Pszczelej Dolinki. Podobały mi się prezentowane tam mydełka ale najbardziej zainteresowała mnie kostka o nazwie Sam miód - mydło naturalne miodowe. Nic więc dziwnego, że gdy zdecydowałam się złożyć zamówienie w Pszczelej Dolince, to właśnie mydełko znalazło się w moim koszyku jako pierwsze, a gdy paczuszka z mydełkami do mnie dotarła, od razu wylądowało na łazienkowej mydelniczce.
Muszę powiedzieć, że bardzo wiele obiecywałam sobie po tym mydle i wiecie co? Nie zawiodłam się. Ta miodowa kosteczka po prostu mnie zachwyciła. Ale po kolei.
Jak już wyżej wspomniałam kostka jest dosyć duża i waży ok. 150 g. Jej kolor widoczny jest na zdjęciach. Jest taka półprzezroczysta przez co kojarzy się z mydłami glicerynowymi. Kształt ma nieregularny, powierzchnia też nie jest gładka lecz taka jakby pomarszczona. Lubię kostki o takich nieregularnych kształtach, od razu widać, że jest to mydło ręcznie robione.
Pierwsze, co mnie urzekło w tym mydle to jego zapach. Jest to wyraźny aromat miodu z taką mydlaną nutą. Z przyjemnością wąchałam to mydełko. Zapach nie znika wraz ze zmydlaniem kostki, jest obecny cały czas.




Sam miód pieni się dobrze, wytwarza delikatną, kremową pianę. Gdy pokryję tą pianą całe ciało czuję, że otula mnie też ten wspaniały, miodowy aromat. Kąpiel z tym mydełkiem to prawdziwa przyjemność. Myję nim całe ciało i twarz, używam też do higieny intymnej. Mydła naturalne w kostkach pozostawiają skórę po spłukaniu piany tępą, po żelach pod prysznic skóra jest śliska. Natomiast mydełko Sam miód daje efekt pośredni. Skóra nie jest tępa ale też nie jest tak bardzo śliska jak po żelu. Poza tym jest miękka i jedwabista w dotyku. Nie da się ukryć, że to mydło mnie urzekło. Wielka szkoda, że z kostki niewiele już zostało. Z całą pewnością jeszcze niejeden raz zagości w mojej łazience.




Skład mydła: palmitynian sodu, laurynian sodu, oleinian sodu, mirystynian sodu, gliceryna oraz dodatki wzbogacające: miód, olej z kiełków pszenicy, olej z nasion słonecznika.    

niedziela, 18 września 2016

AKAMUTI Rose berry eye revitaliser



    Skóra pod oczami jest bardzo cienka, delikatna i wrażliwa. Nie chroni jej warstwa lipidowa, co sprawia, że jest wyjątkowo podatna na przesuszenie i podrażnienia. Nic więc dziwnego, że u większości kobiet zmarszczki pod oczami powstają w pierwszej kolejności. W tej sytuacji jedynym ratunkiem może być odpowiednia pielęgnacja skóry pod oczami, a właściwie to wokół oczu. Staram się więc żeby w mojej łazience zawsze był kosmetyk służący pielęgnacji tych wrażliwych okolic twarzy. Aktualnie takim produktem jest Rose berry eye revitaliser brytyjskiej marki AKAMUTI. Na swój użytek nazywam ten kosmetyk różanym olejkiem - odżywką pod oczy.


Nie jest to jednak jeden rodzaj oleju lecz kompozycja kilku różnych olejów: z dzikiej róży, z wiesiołka, z pestek malin i oleju jojoba. Olej z dzikiej róży uzyskuje się poprzez wytłaczanie na zimno pestek owoców tej rośliny. Olej ten jest bogatym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych oraz karotenów potrzebnych do utrzymania zdrowej i nawilżonej skóry. Olej z wiesiołka dwuletniego zapobiega wysychaniu skóry poprzez kumulowanie się w jej głębszych warstwach. Opóźnia proces starzenia, wygładza drobne zmarszczki i łagodzi podrażnienia, a właściwie czynią to niezbędne, nienasycone kwasy tłuszczowe (alfa-linolowy i gamma-linolenowy), których w oleju z wiesiołka jest bardzo dużo. Olej z pestek malin jest naturalnym filtrem przeciwsłonecznym i silnym antyoksydantem. Działa antyseptycznie i wpływa na poprawę bariery lipidowej naskórka przez co zwiększa nawilżenie i elastyczność skóry. Olej jojoba odznacza się wysoką zawartością witaminy E, której zawdzięcza właściwości regeneracyjne i antyoksydacyjne. Olej ten zawiera estry woskowe dzięki którym wchłania się aż do głębszych warstw naskórka chroniąc skórę przed nadmierną utratą wody. Oprócz tych czterech olejów w składzie kosmetyku znajdziemy też olejki eteryczne. Jednym z nich jest olejek eteryczny z róży damasceńskiej przydatny w pielęgnacji cery delikatnej, podrażnionej, suchej i dojrzałej, także tej ze zmarszczkami. Z kolei olejek eteryczny z rumianku rzymskiego znajduje zastosowanie w pielęgnacji cery delikatnej, suchej i skłonnej do podrażnień. I to już wszystkie składniki tego kosmetyku. Podoba mi się, że jest ich niewiele, lubię kosmetyki z krótkimi składami.


  12 ml olejku zamknięto w małej, szklanej buteleczce. Wydaje się, że 12 ml to niewiele ale w tym przypadku jest inaczej. Buteleczkę wyposażono w kulkę, która gwarantuje bardzo ekonomiczne zużycie kosmetyku. Używam go już dosyć długo i niewiele z tej buteleczki ubyło.



Różanego olejku-odżywki używam tylko na noc gdyż jest to kosmetyk tłusty. W końcu składa się z samych olejów i olejków. Warstwę odżywki nanoszę kulką pod oczy po czym delikatnie wklepuję ją w skórę pod oczami, a także w górne powieki aż do łuku brwiowego. Kosmetyk dosyć dobrze się wchłania i rano skóra wokół oczu jest widocznie nawilżona i odżywiona, gładka i delikatna. Nie potrafię powiedzieć czy zredukowane zostały drobne zmarszczki. Jeśli tak, to w bardzo małym stopniu. Mimo to jestem zadowolona z tego olejku. Dobrze pielęgnuje skórę, a w usuwanie zmarszczek przez kosmetyki i tak nie wierzę. Dosyć ciekawy jest zapach tego produktu. Nazwałabym go różano-olejowym. Miewałam już kosmetyki o ładniejszym różanym zapachu ale ten też nie jest zły.
Wspominałam, że używam olejku tylko na noc. Myślę jednak, że zimą będzie można stosować go też na dzień nakładając nieco cieńszą warstwę. Będzie pielęgnował skórę i jednocześnie chronił ją przed zimnem.
Różany olejek-odżywkę pod oczy kupiłam tutaj.



 

poniedziałek, 12 września 2016

AVALON ORGANICS Rozświetlający scrub do twarzy lawendowy Lavender Luminosity



       Wszystkie wiemy, że oczyszczanie jest bardzo ważnym, o ile nie najważniejszym, elementem pielęgnacji cery. Oczyszczanie to podstawa gdyż tylko czysta skóra jest w stanie wchłonąć odżywcze substancje z kremów i innych mazideł, jakimi raczymy nasze buzie. Ale czy takie codzienne oczyszczanie wystarcza? Moim zdaniem nie i dlatego zawsze mam w łazienkowej szafce jakiś naturalny, twarzowy peeling. Używam go 1-2 razy w tygodniu. Aktualnie jest to Rozświetlający scrub do twarzy lawendowy Lavender Luminosity od AVALON ORGANICS.


 
O kosmetyku przeczytałam:
"Scrub enzymatyczny o delikatnym zapachu lawendy - dobrze złuszcza za pomocą małych niczym piasek drobinek. Nie wysusza skóry i pozostawia ją dobrze oczyszczoną, odświeżoną i bardziej promienną. Scrub jest odpowiedni do cery wrażliwej i delikatnej - jest hypoalergiczny. Bezpieczny, skuteczny, zawiera certyfikowane składniki bez dodatkowych substancji zapachowych, ftalanów, sulfatów czy parabenów, które mają wpływ na układ hormonalny człowieka. Usuwa martwą, zszarzałą skórę, pozbawia ją martwych komórek i łuszczących się skórek. Odkrywa miękką, gładką i promienną cerę o żywym kolorze. Enzymy roślinne pochodzące z owoców, drobinki orzecha włoskiego oraz ekstrakty roślinne złuszczają bez podrażniania delikatnej i naczynkowej skóry."


 
Peeling otrzymujemy w tubie z miękkiego plastiku, znajduje się w niej 100 ml (113 g) kosmetyku. To całkiem sporo, a ponieważ jest to produkt bardzo wydajny, to połowa tubki jaka mi jeszcze została, wystarczy na długo.
Scrub ma postać lekkiego kremu w kolorze beżowym z widocznymi ciemniejszymi drobinkami. Te drobinki to sproszkowane łupinki orzecha włoskiego. Zgodnie z zapewnieniem producenta kosmetyk posiada delikatny zapach lawendy.


 
Peeling Lavender Luminosity bardzo dobrze wywiązuje się ze swojego zadania. Po umyciu twarzy i zroszeniu jej tonikiem nakładam peeling na twarz i wykonuję krótki, delikatny masaż. Po tym zabiegu skóra jest dobrze oczyszczona, gładka i miękka. Używam tego peelingu również do wygładzania szorstkich łokci i tu też uzyskuję bardzo dobry efekt. Jestem więc bardzo zadowolona z tego kosmetyku, bo czegóż więcej można chcieć od peelingu.
Jest jednak coś, co budzi moje zastrzeżenia. Peeling ten przedstawiany jest jako enzymatyczny. Nawet na tubce znajduje się napis Exfoliating enzyme scrub. Tak się złożyło, że nigdy nie miałam peelingu enzymatycznego. Zawsze używałam produktów tradycyjnych, ziarnistych, usuwających martwy naskórek mechanicznie. Wiadomo mi jednak, że peeling enzymatyczny nie zawiera żadnych drobinek. Jest to gładki krem lub emulsja, a martwy naskórek usuwany jest przez zawarte w nim enzymy, które go po prostu rozpuszczają. Taki peeling zalecany jest przede wszystkim do cer wrażliwych, naczynkowych i suchych. Chodzi o to, żeby przy tego rodzaju skórze uniknąć ewentualnych, mechanicznych podrażnień. Tymczasem w peelingu Avalon Organics znajdują się sproszkowane łupiny orzecha włoskiego i pumeks.  Co prawda w składzie kosmetyku jest bromelaina czyli enzym uzyskiwany z ananasa ale prawdopodobnie ma on wspierać mechaniczne oczyszczanie skóry. Myślę, że nazwanie tego peelingu enzymatycznym jest błędem. Jeśli kupi go osoba, której cera nie toleruje peelingu mechanicznego, to będzie zawiedziona, zostanie wprowadzona w błąd.


Peeling, podobnie jak wszystkie kosmetyki Avalon Organics, posiada certyfikat NSF. Więcej o tym certyfikacie pisałam tu.

Skład: Aloe Barbadensis Leaf Juice (1), Water (Aqua),  Caprylic/Capric Triglyceride, Juglans Regia (Walnut) Shell Powder (1), Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate SE, Cocos Nucifera (Coconut) Oil (1), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (1), Hydrogenated Palm Kernel Oil, Stearyl Alcohol, Borago Officinalis Seed Oil (1), Citrus Aurantifolia (Lime) Oil, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil (1), Simondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil (1), Arnica Montana Flower Extract (1), Camellia Sinensis Leaf Extracr (1), Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract (1), Cucurbita Pepo (Pumpkin) Seed Extract (1), Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Rhizone/Root (1), Lavandula Intermedia Leaf/Flowe/Stem Extarct (1), Saccharomyces /Xylinum Black Tea Ferment (1,2), Citric Acid, Bromelain, Maltodextrin, Potassium Hydroxide,  Pumice, Stearic Acid, Tocopherol, Xanthan Gum, Alcohol (1), Benzyl Alcohol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate,  Limonene, Linalool, Coumarin.  
1 - certyfikowane składniki organiczne,
2 - składniki konserwowane benzoesanem sodu.

niedziela, 4 września 2016

Projekt DENKO - lipiec i sierpień 2016



     Minął lipiec i sierpień czyli dwa prawdziwie letnie miesiące. Mamy już wrzesień, a więc zbliża się jesień. Zobaczcie, co wykończyłam w ciągu tych dwóch miesięcy:



Pielęgnacja twarzy





1. ANTIPODES  Delikatny, bogaty w przeciwutleniacze tonik Ananda - fantastyczny tonik. Byłam nim zachwycona i żałuję, że już się skończył. Więcej na jego temat przeczytacie tu. Zasługuje na ponowny zakup i z pewnością jeszcze niejeden raz go kupię.

2. ANTIPODES  Krem pod oczy z olejem z pestek kiwi - ten krem też bardzo przypadł mi do gustu. Oprócz oleju z pestek kiwi zawiera inne wspaniałe oleje dzięki którym wspaniale odżywia skórę wokół oczu. Pisałam o nim tutaj. On również zasługuje na ponowny zakup.

3. ECOSPA  Hydrolat różany ekologiczny - uwielbiam różane kosmetyki, a więc hydrolat różany też. Używałam go zamiast toniku oraz do rozrabiania maseczek z glinek. Warto kupić go ponownie i z pewnością zrobię to niejeden raz.

Pielęgnacja włosów



4. MATER NATURA  Szampon z czystkiem do włosów przetłuszczających się i skłonnych do łupieżu - szampon dobrze oczyszczający włosy i skalp, a jednocześnie delikatny i niepowodujący podrażnień. Więcej na jego temat przeczytacie tu. Czy kupię go ponownie? Myślę, że tak.

5. MATER NATURA  Balsam do włosów z nostrzykiem - balsam dobry dla osób z wrażliwą skórą głowy. Jest delikatny i nie powoduje podrażnień. Recenzję tego balsamu znajdziecie tu. Myślę, że kupię go ponownie gdyż cenię jego delikatność.

6. PAT&RUB  Maska do włosów tłustych - ta maska trochę mnie rozczarowała. Działa na włosy tak, jak dobrej jakości odżywka. Nie zauważyłam żeby robiła coś więcej. Jednak odzywki można na ogół kupić znacznie taniej, a więc chyba nie kupię jej ponownie. Recenzja tej maski znajduje się tutaj.

Pielęgnacja ciała


  
7. PAT&RUB  Otulający balsam do rąk - balsam, jak cała linia otulająca, bardzo ładnie pachnie. Niestety, jak dla mojej wysuszonej skóry rąk, jest zbyt słaby, zbyt mało treściwy. Pisałam o nim tu. Z tego powodu raczej nie kupię go ponownie.

8. DIY  Krem magnezowy - jest to krem, który zrobiła i przysłała mi Bianka. Kremik był rewelacyjny ale nie ma się co dziwić gdyż Bianka nakładła do niego mnóstwo dobroci. Był znacznie lepszy niż ten, który zrobiłam sama. Wielka szkoda, że już się skończył.

9. DIY masło do ciala - to masełko również dostałam od Bianki. Było świetne. Mimo, iż słoiczek był niewielki, to masełko było bardzo wydajne i starczyło mi na dosyć długo.

Mydełka



10. Dr. Bronner`s Magic Soaps Mydło kastylijskie w kostce różane - bardzo ciekawe mydełko. Urzekło mnie swoją delikatnością i bardzo ładnym różano-mydlanym zapachem. Recenzję mydełka znajdziecie tu. Czy kupię ponownie? Zdecydowanie tak. Będę chciała poznać też inne mydła tej marki.

11, 12.  DEJA VU  Mydło naturalne z marchewką i szałwią i Mydło naturalne z cytryną, pomarańczami i goji - mydełka produkcji rumuńskiej o dobrym, naturalnym składzie. Pisałam o nich tutaj. Jak najbardziej zasługują na ponowny zakup. Pewnie kupię też inne kostki tej marki. 

I to już wszystko, co udało mi się zużyć i wykończyć w lipcu i sierpniu. A co u Was w tej kwestii? Jak wyglądają Wasze denka? 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...