sobota, 26 marca 2016

Wielkanoc 2016




Wszystkiego co najlepsze 
na Święta Wielkiej Nocy,
wiosennych nastrojów, ciepłej, radosnej atmosfery,
miłych spotkań z rodziną i przyjaciółmi,
smacznego jajka
i mokrego lanego poniedziałku
życzy Wam Sandra




czwartek, 24 marca 2016

ALAFFIA Mydło Pineapple Coconut Shea Butter Soap



    Kosmetyki marki ALAFFIA poznałam w blogosferze. Przeczytałam sporo blogowych recenzji produktów tej marki. Wszystkie były bardzo pozytywne i zachęcające do wypróbowania Alaffii. Niestety kosmetyki Alaffia są trudno dostępne w Polsce. Jednak szczęście mi w pewnym stopniu dopisało. Na początku roku byłam w warszawskim sklepie TK MAXX i trafiłam na mydła Alaffia. Nie było, co prawda, pełnego wyboru tych mydełek ale z tego co było wybrałam dwa i dzisiaj przedstawię Wam jedno z nich, a mianowicie Mydło z masłem shea Ananas i Kokos.




Mydełko zamknięto w papierowym opakowaniu, na którym znajdziemy wszystkie niezbędne informacje. Kostka ma kolor pośredni między kremowym, a jasnym beżem i jest naprawdę duża. Waży 198 g. Ma bardzo ładny i delikatny zapach. Wyczuwam tu aromat kokosu ożywiony ananasem.
Skład mydła jest taki:



Wśród składników są dwa raczej rzadko spotykane w mydłach naturalnych. Jeden z nich to tlenek żelaza (Iron Oxides) jest mineralnym barwnikiem, a drugi to dwutlenek tytanu (Titanium Oxide) znany powszechnie jako filtr UV. Tylko po co taki filtr w mydle? Przecież namydlone nie wychodzimy na słońce. Domyślam się, że tego filtra nie zastosowano z myślą o nas, użytkownikach, tylko z myślą o samym mydle. Prawdopodobnie czynniki takie jak długie przechowywanie mydlanych kostek w różnych magazynach i na półkach sklepowych, różne temperatury otoczenia, różne oświetlenia mogą spowodować zmianę koloru mydła i dwutlenek tytanu ma temu zapobiec. Wolałabym, żeby tego składnika w mydle nie było gdyż ponoć wcale nie jest on taki nieszkodliwy za jaki powszechnie jest uważany.




Nie żałuję jednak, że kupiłam to mydło. Jest bardzo przyjemne w użyciu. Bardzo dobrze się pieni, co zapewne jest zasługą zawartego w nim oleju kokosowego. Dobrze oczyszcza skórę nie drażniąc jej i nie wysuszając. Jest delikatne w działaniu, a jego łagodny zapach w trakcie użycia jest niemal niemal niewyczuwalny. Używam go do mycia całego ciała, twarzy i okolic intymnych. Spisuje się bardzo dobrze. Ponieważ kostka jest duża i dosyć twarda, więc wystarcza na długo. Jestem z tego mydła zadowolona i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś kupić inne kostki z tej serii.

    

niedziela, 20 marca 2016

BALM BALM Oczyszczająca maseczka z hibiskusa



    Maseczki do twarzy uważam za ważną część pielęgnacji cery, a na dodatek bardzo lubię je stosować. Rzadko kupuję gotowe maseczki. Przeważnie robię je sama z glinek, alg i innych dodatków lub z tego, co mamy we własnej kuchni np. owoce, warzywa, nabiał, przyprawy, zioła itp. Zresztą, same wiecie, że maseczkowych kombinacji jest nieskończenie wiele, wystarczy tylko popuścić wodze fantazji. Dziś przedstawię Wam Oczyszczającą maseczkę z hibiskusa od BALM BALM.




Na tę maseczkę skusiłam się z dwóch powodów. Po pierwsze na kilku blogach przeczytałam pozytywne opinie na jej temat, a po drugie urzekł mnie jej skład. Wyobraźcie sobie, że tworzą go zaledwie trzy składniki, a mianowicie mąka z brązowego ryżu, zmielone płatki kwiatów hibiskusa i olejek eteryczny z geranium. Nie ma tu żadnych konserwantów, nawet naturalnych, żadnych ulepszaczy, poprawiaczy itp. Chyba trudno wyobrazić sobie bardziej naturalny skład.




Mąka z ryżu brązowego ma nie tylko właściwości peelingujące ale też pielęgnuje skórę. Nawilża ją, odżywia, uelastycznia, działa antyseptycznie, rozjaśnia przebarwienia i poprawia koloryt skóry. Hibiskus odświeża i nawilża skórę, wzmacnia naczynka krwionośne, działa ujędrniająco. Zawiera też kwasy organiczne złuszczające naskórek i dlatego dosyć często występuje w peelingach. Olejek eteryczny z geranium jest często spotykany w kosmetykach naturalnych. Ma piękny zapach przypominający woń różaną ale nie tylko dla zapachu dodaje się go do kosmetyków. Działa też przeciwbakteryjnie, pomaga w przypadkach infekcji skórnych, koi i relaksuje.




Maseczka Balm Balm nie jest kosmetykiem do końca gotowym. Otrzymujemy ją w postaci proszku o jasnym kolorze z ciemnymi punkcikami. Nietrudno się domyślić, że te punkciki to drobinki ususzonych i sproszkowanych płatków hibiskusa. Całość ma piękny zapach olejku geraniowego. Żeby przygotować maseczkę należy wsypać do miseczki odpowiednią ilość proszku i dolać trochę ciepłej wody. Mieszać do uzyskania konsystencji masy. Producent zaleca użycie łyżki stołowej proszku ale moim zdaniem całkowicie wystarcza kopiasta łyżeczka od herbaty, a maseczka wystarczy nam na dłużej. Słoiczek zawiera jej tylko 40 g, a to nie jest zbyt dużo. Pod wpływem wody proszek zmienia kolor na jasny wrzos z czerwonymi drobinkami kwiatów hibiskusa. Masę rozprowadzamy po twarzy i pozostawiamy na około 10 minut. W tym czasie powinna zaschnąć na skórze. Potem należy ją lekko zwilżyć wodą. Ja zraszam ją tonikiem lub hydrolatem. Masując skórę wykonujemy peeling po czym maseczkę należy zmyć ciepłą wodą.
Jak działa maseczka? Rewelacyjnie. Jako peeling jest delikatna ale jednocześnie dogłębnie oczyszcza skórę. Twarz jest wygładzona i jedwabista w dotyku. Maseczka nie uczula i nie powoduje podrażnienia. Krótko mówiąc jest to świetny kosmetyk i całkowicie naturalny. Bardzo go polubiłam. Do przygotowania maseczki możemy zamiast wody użyć dowolnego hydrolatu, można też, w zależności od potrzeb naszej cery, dodać kilka kropli ulubionego oleju lub kwasu hialuronowego.


Oczyszczająca maseczka z hibiskusa posiada certyfikat Soil Association. Certyfikat ten gwarantuje, że kosmetyk zawiera 95% składników organicznych. Maseczka od Balm Balm zawiera ich 100%.
Skład: Oryza Sativa (Rice) Powder, Hibiscus Sabdariffa Flower Powder, Pelargonium Graveolens Flower Oil, Citral, Geraniol, Linalool, Citronellol, Limonene.       

czwartek, 10 marca 2016

ANTIPODES Serum bogate w przeciwutleniacze Worship




    Sera do twarzy goszczą w mojej kosmetyczce chyba jeszcze rzadziej niż kremy pod oczy. Podobnie jak w przypadku tych kremów uważałam, że nie są one konieczne, że stosowanie i serum i kremu to może przesada. Wychodziłam z założenia, że pielęgnacja polegająca na aplikacji dobrego kremu lub oleju na oczyszczoną i zwilżoną tonikiem skórę, jest wystarczająca. Złożyło się jednak tak, że wśród kosmetyków marki ANTIPODES jakie otrzymałam do testów od sklepu Lavande było też Serum bogate w przeciwutleniacze Worship.




Wśród kosmetyków marki Antipodes znajduje się kilka  rodzajów ser. Serum Worship jest szczególnie bogate w przeciwutleniacze, a więc jest wymarzone do cery dojrzałej czyli takiej jak moja.
To bogactwo przeciwutleniaczy pochodzi wyłącznie z roślin. Naukowcy nowozelandzcy opracowali metodę pozyskiwania antyoksydantów z owoców tylko przy pomocy wody, a więc bez żadnych chemicznych wspomagaczy. Uzyskanemu w ten sposób ekstraktowi nadano nazwę Vinanza.




W składzie serum Worship znajduje się Vinanza w postaci kompleksu ekstraktów z malin, jeżyn, czarnych porzeczek, owoców kiwi i winogron. Jest to rzeczywiście ogromna ilość antyoksydantów, które nie tylko niszczą wolne rodniki ale też dotleniają komórki skóry i działają przeciwzapalnie. Czytając skład serum znalazłam tajemniczą tzn. nieznaną mi substancję o nazwie galactoarabinan. Okazało się, że jest to polisacharyd pozyskiwany z modrzewia. Posiada on bogate właściwości pielęgnacyjne i jest stosowany w kosmetykach anty-aging. Wspomaga odnowę komórek, poprawia sprężystość i elastyczność skóry, w pewnym stopniu redukuje zmarszczki. Zmniejsza również utratę wody przez naskórek. Ekstrakt z jagód acai to kolejna porcja substancji pielęgnujących skórę, głównie fitosteroli, które pomagają w utrzymaniu prawidłowego stężenia kolagenu, co ma korzystny wpływ na ujędrnienie i nawilżenie skóry. Mamy tu jeszcze ekstrakt z kawy. Kawa pozytywnie działa na naszą skórę poprawiając jej krążenie i działając ujędrniająco. Często znajduje się w kosmetykach pod oczy, gdzie pomaga likwidować obrzęki i wygładza drobne zmarszczki.



Serum zamknięto w buteleczce z ciemnego szkła i dodatkowo zapakowano w kartonik. Buteleczka ma pojemność 30 ml i jest wyposażona w pipetę. Jest to bardzo dobre rozwiązanie gdyż serum ma postać płynną i dzięki pipecie możemy je precyzyjnie dozować. 
Kolor serum jest taki jak na powyższym zdjęciu. Jest to płyn bardziej gęsty niż woda ale niezbyt gęsty. Prawda, że obrazowo opisałam tę gęstość? :))) Niestety, dokładniej nie potrafię. :) Serum jest bezolejowe, wyprodukowane na bazie wody malinowej. Ma ciekawy zapach. Owocowy, a jednocześnie świeży i orzeźwiający. Bardzo mi się podoba i często odkręcam buteleczkę tylko po to, żeby powąchać jej zawartość.
Serum Worship stosuję rano i wieczorem. Kilka kropel kosmetyku umieszczam na palcach i wklepuję w oczyszczoną i zroszoną tonikiem skórę twarzy, szyi i dekoltu. Nie omijam też okolic oczu. Serum szybko się wchłania i skóra gotowa jest na przyjęcie kremu. Jest wspaniale nawilżona, wygładzona i delikatna, a zawarte w serum bogactwo przeciwutleniaczy zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry. Piękny zapach sprawia, że używanie tego produktu jest prawdziwą przyjemnością




Serum Worship posiada certyfikat BioGro. Jest to znana z wysokich standardów nowozelandzka organizacja certyfikująca wszelkie produkty ekologiczne z kosmetykami włącznie. 
 
Skład: Rubus Idaeus (Raspberry) Water*, Vinanza Oxifend Superfruit Complex of  Rubus Ursinus (Boysenberry) Extract + Ribes Nigrum (Blackcurrant) Extract + Actinidia Deliciosa (Vinanza Kiwi* Kiwi Fruit) Extract + Vitis Vinifera  (Vinanza Grape* Grape Seed) Extract, Galactoarabinan, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Guar Gum*, Xanthan Gum, Euterpe Oleracea (Acai Berry) Extract, Caprylyl/Capryl Glucoside, Coffea Arabica (Coffee Berry) Extract, Tocopherol (Vitamin E), Essential Oil Fragrances of Boysenberry & Blackcurrant: Citronellol, Geraniol, Isoeugenol, d-Limonene, Linalool.
* - składniki organiczne certyfikowane.
   

sobota, 5 marca 2016

Projekt DENKO - styczeń i luty 2016




     Styczeń i luty mamy już za sobą, a więc przyszła pora pokazać, co udało mi się wykończyć w ciągu tych dwóch miesięcy. Nie ma tego dużo. Być może jest w tym zasługa właśnie projektu DENKO. To dzięki niemu staram się nie zaczynać nowego kosmetyku dopóki nie wykończę poprzedniego produktu tego samego rodzaju i przeważnie mi się to udaje chociaż odstępstwa od tej reguły też mi się zdarzają. A oto puste opakowania:


Pielęgnacja włosów:


1. BIOEARTH  Szampon przeciwłupieżowy do włosów przetłuszczających się - bardzo dobry szampon. Delikatny i jednocześnie skuteczny. Pisałam o nim tutaj. Z całą pewnością zasługuje na ponowny zakup. Zaliczam go do nielicznej grupy najlepszych szamponów jakie kiedykolwiek miałam.

2. BIOLAVEN ORGANIC  Szampon do włosów - ten szampon, niestety, nie podbił mojego serca. Domownicy też niezbyt chętnie go używali. W końcu jakoś udało się go wykończyć. Recenzja tutaj. Raczej nie kupię go ponownie.

Pielęgnacja twarzy:


3. SYLVECO  Oczyszczający peeling do twarzy - poznałam już kilka kosmetyków Sylveco i na żadnym z nich się nie zawiodłam. Tak samo jest z tym peelingiem. Jest bardzo dobrym zdzierakiem. Możliwe, że to zasługa zawartego w nim korundu. Bardzo polubiłam ten kosmetyk i z pewnością do niego wrócę. Więcej na jego temat przeczytacie tu.

4. OLINI  Olej z wiesiołka tłoczony na zimno - bardzo lubię używać olejów do celów kosmetycznych. Olej z wiesiołka spisał się wspaniale. Stosowałam go do twarzy zamiast kremu na noc, a czasem także do ciała. Więcej na jego temat przeczytacie tutaj. Z pewnością kupię go ponownie.

5.  EcoSpa  Olej konopny zimnotłoczony - bardzo ciekawy olej. Zawiera dużą ilość nienasyconych kwasów tłuszczowych i mniejszą kwasów nasyconych. Kwasy nienasycone zostają wchłonięte przez skórę, natomiast nasycone nie są wchłaniane i na powierzchni skóry tworzą barierę ochronną spowalniającą parowanie wody. Używałam go zamiast kremu na noc dodając do niego odrobinę kwasu hialuronowego lub gliceryny roślinnej. Czasem używałam go do ciała i w tej roli również spisywał się znakomicie. Zasługuje na ponowny zakup.

Mydełka:


6. APEIRON  Ashwaganda mydło z olejami roślinnymi - bardzo dobre mydło z interesującym składem. Oprócz olejów roślinnych zawiera glicerynę, a także ekstrakty z ziół indyjskich, takich jak ashwaganda, wąkrota azjatycka i amla. O tym mydełku pisałam tutaj. Z pewnością jeszcze je kupię, a także inne mydła tej marki.

7. NUBIAN HERITAGE  Afrykańskie czarne mydło - kolejne interesujące mydło. Jego niewątpliwym atutem jest piękny zapach. Zawiera ekstrakty z aloesu i tamaryndowca, a także glicerynę i witaminę E. Recenzję znajdziecie tutaj. Warto kupić je ponownie.

Zużyłam jeszcze jedno mydło, o takie:


8. SAVON DU MIDI  Mydło oliwne z lawendą - mydełko zapakowane było w białą, papierową torebkę, którą ktoś z domowników wyrzucił. Nie pisałam też jego recenzji gdyż zapomniałam o zrobieniu zdjęć. Ewidentnie mydełko ma pecha :) Nie zmienia to jednak faktu, ze jest to bardzo dobry produkt. Mydło jest delikatne. Nie drażni i nie wysusza skóry. Przyjemnie się je używa. Warto pokusić się o ponowny zakup.

To już wszystko, co udało mi się wykończyć w styczniu i lutym. Nie zużyłam, niestety, ani jednej próbki. Z ich zużywaniem jakoś mi nie po drodze. Może w przyszłości uda mi się to poprawić...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...