poniedziałek, 29 lutego 2016

ANTIPODES Krem pod oczy z olejem z pestek kiwi




      Kremy pod oczy nie są stałymi gośćmi w mojej kosmetyczce. Nie to, żeby nie zależało mi na pielęgnacji skóry wokół oczu. Oczywiście, że zależy. Po prostu tak jakoś się składa, że często pod oczy wystarcza mi krem stosowany do całej twarzy. Czasem jednak daję się skusić jakiemuś "podocznemu" kremowi. Tym razem takowy kosmetyk otrzymałam w ramach współpracy ze sklepem Lavande, a jest to Krem pod oczy z olejem z pestek kiwi  nowozelandzkiej marki ANTIPODES.



ANTIPODES  to bardzo ciekawa marka stworzona przez Elizabeth Barbalich, pasjonatkę zdrowego, naturalnego stylu życia i naturalnych kosmetyków. Pani Barbalich troskliwie dba o naturalność i wysoką jakość swoich produktów. Składniki kosmetyków Antipodes muszą być w 100% naturalne, w 70-95% ekologiczne i certyfikowane. Wśród wielu powszechnie znanych i stosowanych substancji znajdziemy tu również składniki dla nas egzotyczne pochodzące z Nowej Zelandii np. miód manuka, olej z kwiatów manukaolej z pestek kiwi, ekstrakt z liści czarnej paproci mamaku, ekstrakt z jagód acai, ekstrakt z kwiatów kowhai i inne.






"Sztandarowym", rzec można, składnikiem Kremu pod oczy Antipodes jest olej z pestek kiwi (Actinidia Chinensis (kiwifruit seed) Oil) mimo, iż nie znajduje się na początku składu. Olej ten jest bardzo bogaty w niezbędne, nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT), a zwłaszcza w kwas alfa-linolenowy (Omega-3). Zawiera też dużo witaminy E oraz polifenoli. Są to substancje o silnym działaniu antyoksydacyjnym. Olej ten działa też nawilżająco oraz poprawia elastyczność i gładkość skóry. Bardzo dobrze sprawdza się w pielęgnacji cery dojrzałej, suchej, podrażnionej i łuszczącej się. Olej z nasion marchwi (Daucus Carota Sativa (carrot) Oil) to kolejny składnik kremu. Powstaje w procesie tłoczenia na zimno nasion dzikiej marchwi. Jest bogaty w beta-karoten, kwasy tłuszczowe i witaminy A,B,E,F. Nawilża, odmładza i regeneruje skórę. Zalecany jest do cery dojrzałej i przesuszonej. Olej z ogórecznika lekarskiego (Borago Officinalis (borage) Oil) zawiera kwasy tłuszczowe, flawonoidy, garbniki, kwasy organiczne (askorbinowy, jabłkowy, cytrynowy), krzemionkę, magnez, potas. Nawilża, odżywia i regeneruje skórę. Jest zalecany do pielęgnacji skóry suchej, wrażliwej, łuszczącej się. I w końcu, będący najwyżej w składzie, olej z awokado (Persea Gratissima (Avocado) Oil). Zawiera kwasy tłuszczowe, lecytynę, sole mineralne, skwalen, fitosterole i witaminy: A,B,D,E,H,K,PP. Bardzo dobrze przenika w głąb skóry wygładzając ją i uelastyczniając. Działa też bakteriobójczo i regenerująco.


 
Oprócz tych czterech wspaniałych olejów, w kremie znajdziemy też glicerynę będącą świetnym nawilżaczem, glukonolakton o działaniu antyoksydacyjnym, nawilżającym i regenerującym, a także witaminę E znaną ze swych właściwości antyoksydacyjnych.

Krem pod oczy z olejem z pestek kiwi otrzymujemy w słoiczku z ciemnego szkła z plastikową zakrętką i dodatkowo ukrytym w kartoniku z charakterystyczną dla marki szatą graficzną. Słoiczek zawiera 30 ml kosmetyku. To dużo jak na krem pod oczy, a skoro jest go dużo, to go sobie nie żałuję i aplikuję rano i wieczorem pod oczy i na powieki. Jest bardzo wydajny. Używam go już ponad miesiąc i ze słoiczka niewiele ubyło.
Ma bardzo przyjemną konsystencję, powiedziałabym, że taką śmietankową i apetyczny kolor kojarzący mi się z jasnym bananem. Jest to kosmetyk bezzapachowy. Wyczuwa się bardzo lekki zapach składników ale nie jest perfumowany. Bardzo dobrze się wchłania i nie pozostawia na skórze tłustej warstwy. Świetnie nawilża i natłuszcza skórę i delikatnie ją wygładza. Bardzo polubiłam ten kosmetyk, jego stosowanie jest przyjemnością. Jeden z lepszych kremów pod oczy jakie miałam, o ile nie najlepszy.




Skład: Aqua (water), Persea Gratissima (avocado) Oil, Glycerin, Cetearyl Alcohol (coconut derived), Cetearyl Wheat Straw Glycosides, Stearic Acid (vegetable), Glyceryl Stearate, Tocopherol (Vitamin E), Daucus Carota Sativa (carrot seed) Oil, Actinidia Chinensis (kiwifruit seed) Oil, Borago Officinalis (borage) Oil, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Calcium Gluconate, Vitis Vinifera (Vinanza Grape seed) extract.

wtorek, 23 lutego 2016

PAT&RUB Otulające masło do ciała



        Wszelkie balsamy, masła i inne mazidła do ciała są dla mnie kosmetykami niezbędnymi, a to dlatego, że mam na ciele skórę suchą, a okresowo bardzo suchą. W bardzo suchą zmienia się w okresie zimowym. Muszę jednak przyznać, że tej zimy moja skóra jest w wyjątkowo dobrym stanie, być może dlatego, że zima jest bardzo lekka. Mimo to z mazideł do ciała nie rezygnuję i dzisiaj przedstawię Wam kolejne z nich, a mianowicie Otulające masło do ciała PAT&RUB. 


Producent tak pisze o tym kosmetyku:
"Masło o ciepłym, otulającym zapachu naturalnej wanilii, karmelu i cytryny oraz konsystencji tortowego kremu.
Bogactwo i wysokie stężenie maseł i olejów roślinnych sprawiają, że nawet bardzo sucha skóra staje się znakomicie nawilżona i uelastyczniona. Efekt zauważalny jest już po pierwszym użyciu. Do stosowania od stóp po dekolt." 

W składzie masła znajdziemy całą gamę wartościowych, roślinnych substancji:
  • masło shea* - nawilża i zmiękcza,
  • masło kakaowe* - natłuszcza i uelastycznia skórę, łagodzi podrażnienia,
  • masło oliwkowe* - wygładza i koi,
  • olej babassu* - uelastycznia, nawilża, jest naturalnym filtrem UV,
  • squalane (z oleju oliwkowego)* - nawilża,
  • ekstrakt z cytryny* - działa ujędrniająco i przeciwzapalnie,
  • naturalna witamina E* - antyoksydant,
  • gliceryna roślinna* - nawilża
 * - surowce naturalne z certfikatem ekologicznym.


Masło zamknięto w plastikowym słoju zawierającym 250 ml kosmetyku. Pod zakrętką znalazłam dodatkowe zabezpieczenie w postaci krążka z folii aluminiowej. Dzięki temu wiadomo, że nikt przed nami paluszków do słoika nie wkładał.
Masło rzeczywiście ma konsystencję puszystego kremu tortowego, a wrażenie, że jest to krem tortowy potęguje piękny zapach wanilii, cytryny i karmelu. Ten zapach utrzymuje się dosyć długo i przyjemnie otula ciało. Masło łatwo rozprowadza się po skórze i szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy. Po wmasowaniu masła skóra jest gładka, dobrze nawilżona i pachnąca. Otulające masło do ciała jest kosmetykiem bardzo wydajnym i niewielka jego ilość wystarcza do nawilżenia całego ciała. W moim przekonaniu jest to bardzo dobry kosmetyk. Nie jest, co prawda, zbyt tani ale w sklepie Pat&Rub często bywają atrakcyjne promocje i można kupić je w znacznie niższej cenie.

 
Skład (INCI): Aqua, Butyrospermum Parkii, Caprylic/Capric Triglyceride, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Orbignya Oleifera Seed Oil, Citrus Limon (Lemon) Fruit Extract, Cetearyl Alcohol, Glycerin*, Olive (Olea Eurpaea) Oil, Hydrogenated Olive Oil, Myristil Myristate, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, Cetearyl Glucoside, Squalane, Parfum, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Citral, D-Limonene, Linalool.
Warto dodać, że kosmetyk posiada certyfiakat NaTrue.        

środa, 17 lutego 2016

Delikates i Migdał od 94b hand made



   Jeszcze całkiem niedawno nie miałam pojęcia o istnieniu mydeł 94b hand made. Dowiedziałam się o nich dzięki Biance. To ona "wytropiła" tę małą mydlarnię o nazwie 94b hand made i jej wspaniałe produkty. Kilka mydełek tej marki Bianka mi podarowała, kilka kupiłam sama. Zużyłam dopiero dwa spośród nich. Jedno nosi nazwę Delikates, a drugie to Migdał.




Jak sami właściciele piszą "94b hand made to maleńka manufaktura mydła, niejako "spod strzechy", przytulona do lasu olchowego, niedaleko od rzeki Bug. Nasz czas wyznaczają migracje ptaków, narodziny jagniąt, żniwa, kaprysy pór roku... Wybraliśmy życie pełne prostoty wraz z jego jakością, jakże odmienną od powszechnie rozumianej." Mają rację, to jest zupełnie inna jakość życia. I wiecie co? Ja im tej jakości zazdroszczę.




Mydełka nie są jednakowej wielkości. Delikates waży 100g, a Migdał tylko 75g i wielka szkoda, że nie więcej. Między tymi mydełkami jest więcej różnic niż tylko waga ale jest też sporo podobieństw. Przede wszystkim kolor mają niemal identyczny. W każdej kostce widoczne są brązowo-żółte punkciki. To suszone płatki nagietka zatopione w mydełkach. Delikates ma również jeden z boków pokryty tymi płatkami.




Jednak mydła te nie mają właściwości peelingujących. Gładko suną po skórze nie powodując żadnego uczucia drapania czy ścierania. Są bardzo delikatne. I właśnie tę ogromną delikatność, łagodność uważam za ich najważniejszą wspólną cechę.



Składy tych kosteczek nie są, rzecz jasna, jednakowe. Skład mydła Delikates jest taki: zmydlone oleje oliwy, kokosu, migdału, rycyny, masło shea, suszone płatki nagietka, gliceryna, woda. Natomiast mydło Migdał utworzono ze zmydlonych olei migdału, oliwy, kokosu, palmy, słonecznika, rycyny, masła shea, oleju konopnego, jedwabiu tussah, gliceryny, wody, suszonych płatków nagietka, olejków eterycznych różanego i geraniowego.
Widać, że mydło Delikates nie zawiera żadnego środka zapachowego. Posiada ono oczywiście delikatny zapach naturalnego mydła ale nie jest perfumowane. Natomiast Migdał zawiera olejki eteryczne powodujące, że mydełko ma bardzo ładny zapach. Określiłabym go jako kwiatowo-różano-mydlany, a jednocześnie świeży.
W składzie tego mydła zaintrygował mnie jedwab tussah. Nigdy nie słyszałam o takim jedwabiu więc zaczęłam szukać informacji. Ze strony sklepu Zielony Klub dowiedziałam się, że "Jedwab Tussah pochodzi od jedwabników dziko żyjących w lasach tropikalnych. Włókna jedwabiu dodane do mydła rozpuszczają się całkowicie. Dodatek jedwabiu sprawia, że mydło ma ładny połysk, lepiej się pieni i daje wyjątkowe, jedwabiste uczucie na skórze. Wystarczy szczypta. Stosuje się nie więcej niż 1g na 2,5kg mydła." I rzeczywiście. Migdał ma powierzchnię bardziej gładką niż Delikates, co widać też na zdjęciach. Pewnie to zasługa tego jedwabiu. 



Mydło Delikates wytwarzane jest przez producenta z myślą o osobach ze skórą wrażliwą i alergiczną, a także jako mydło dla dzieci. Z kolei Migdał producent nazywa mydłem "twarzowym" gdyż przewidziane jest do mycia twarzy. Być może dlatego jest mniejsze. Nie pieni się zbyt mocno żeby nie podrażniać oczu. Migdał  nadaje się również do mycia bardzo małych dzieci.
A co ja myślę o tych mydełkach? Przede wszystkim nie potrafię powiedzieć, które z nich uważam za lepsze. Jedno i drugie jest świetne. W użyciu różnią się praktycznie chyba tylko zapachem. Podoba mi się ich delikatność. Dla mojej wrażliwej skóry ma to duże znaczenie. Używałam tych mydeł do mycia twarzy, ciała, a także do higieny intymnej. Sprawdziły się doskonale. Nie drażnią skóry i nie wysuszają. Moja skóra jest bardzo sucha i zawsze po umyciu stosuję balsam lub inne mazidło do ciała. Nie wykluczam jednak, że osoby ze skórą normalną mogą z balsamu zrezygnować.
Delikates i Migdał bardzo przypadły mi do gustu i zanosi się na to, że wymydlę jeszcze niejedną kostkę od 94b hand made

    

sobota, 13 lutego 2016

ANTIPODES Delikatny, bogaty w przeciwutleniacze tonik Ananda




        Tonik to ważny element pielęgnacji twarzy. Moim zdaniem jest to takie ogniwo pośrednie. Kończy proces oczyszczania skóry i jednocześnie jest początkiem jej pielęgnacji. Kiedyś chętnie zastępowałam toniki hydrolatami ale od jakiegoś czasu jest odwrotnie. Używam głównie gotowych toników chociaż nie zrezygnowałam całkowicie z hydrolatów. Dzisiaj chcę przedstawić Wam Delikatny, bogaty w przeciwutleniacze tonik Ananda nowozelandzkiej marki ANTIPODES.



W składzie toniku znajdziemy kilka ciekawych pozycji. Przede wszystkim pierwszy składnik, a mianowicie woda. Nie jest to taka zwyczajna woda lecz Waiwera. Jest to woda artezyjska, czysta woda mineralna z Nowej Zelandii uznawana za jedną z najlepszych (o ile nie najlepszą) na świecie. Zaraz po wodzie widzimy w składzie ekstrakt z liści aloesu. Aloes ma bardzo szerokie zastosowanie w kosmetyce gdyż nawilża i regeneruje skórę. Wnika w tkanki znacznie szybciej niż woda oraz zapewnia nawodnienie skóry przez dłuższy czas. Jest też zasobny w antyoksydanty, a więc działa przeciwstarzeniowo. Skarbnicą antyoksydantów jest ekstrakt z liści mamaku czyli czarnej paproci (Cyathea Medullaris). Kolejnym interesującym ziołem jest prawoślaz lekarski (Althea Officinalis), a konkretnie ekstrakt z jego korzenia. Prawoślaz zmiękcza skórę i łagodzi podrażnienia, a nawet oparzenia. Reguluje poziom nawilżenia, działa przeciwstarzeniowo poprzez spowalnianie procesu degradacji kwasu hialuronowego w skórze. Z kolei ekstrakt z malin (Rubus Idaeus) jest bogatym źródłem cukrów, kwasów owocowych, witamin (A,B,C,E) i minerałów. Kosmetyki z tym ekstraktem wzmacniają i odświeżają skórę, łagodzą podrażnienia i zapobiegają nadmiernemu wydzielaniu sebum.
Kolejnym wspaniałym składnikiem jest olejek z róży damasceńskiej (Rosa Damascena Oil). Jest to świetnym kosmetykiem nawilżającym i zatrzymującym wilgoć w skórze. Zaleca się go szczególnie do skóry suchej, dojrzałej i zniszczonej. 



100 ml toniku zamknięto w butelce z ciemnego szkła wyposażonej w atomizer. Butelka dodatkowo zapakowana jest w zielony kartonik z charakterystycznymi dla tej marki wzorami. Wydawałoby się, że 100 ml toniku to mało. Jednak nie jest to tak mało gdy aplikujemy go za pomocą atomizera. Jest to sposób tak wydajny, że niby niewielkie 100 ml, a wystarcza naprawdę na długo. Bardzo lubię taką aplikację i jeśli mam tonik w zwykłej butelce to przelewam go do takiej z atomizerem. 


Tonik Ananda, jak większość toników, jest przezroczysty jak woda. Ma piękny, kwiatowy zapach z dominującą różaną nutą. Lubię różane kosmetyki więc bardzo ucieszyłam się gdy po raz pierwszy go powąchałam.  Używam tego toniku codziennie rano i wieczorem. Po umyciu twarzy, szyi i dekoltu i osuszeniu ich ręcznikiem z przyjemnością zraszam skórę tą chłodną, kojącą mgiełką. Chwilę czekam aż tonik częściowo się wchłonie i na jeszcze wilgotną skórę aplikuję krem. Można też pozostawić go do całkowitego wchłonięcia gdyż nie powoduje ściągania skóry, natomiast wspaniale koi ją, odświeża i nawilża. Jest to moja pierwsza butelka toniku Ananda ale chyba nie ostatnia.

Skład toniku (INCI): Aqua (Waiwera artesian water), Aloe Barbadensis Leaf Extract*, Cyathea Medullaris (Mamaku Black Fern) Leaf Extract, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Bisabolol, Althaea Officinalis Extract, Rubus Idaeus Extract, Rosa Damscena Oil*.
*- certyfikowane składniki organiczne.

  
Pisałam niedawno o kremie Vanilla Pod od Antipodes i niedługo potem napisał do mnie pan Marcin ze sklepu Lavande z propozycją przetestowania innych kosmetyków tej marki. Zgodziłam się i wkrótce otrzymałam paczuszkę zawierającą cztery pełnowymiarowe kosmetyki Antipodes. Tonik Ananda jest pierwszym z nich. Mam też dobrą wiadomość. Porównałam ceny i okazało się, że kosmetyki Antipodes w sklepie Lavande są znacznie tańsze niż w Ecco Verde, gdzie kupiłam krem Vanilla Pod. Warto więc skusić się na zakupy w Lavande.


niedziela, 7 lutego 2016

DIY Luksusowy różany peeling do ciała




     Jakiś czas temu pisałam o książce Klaudyny Hebdy pt. "Ziołowy Zakątek. Kosmetyki, które zrobisz w domu". Książka ta rzeczywiście inspiruje do tego, żeby pokusić się o samodzielne wykonanie kosmetyków tym bardziej, że przepisy Klaudyny Hebdy nie są skomplikowane i według nich bez trudu można zrobić swój własny kosmetyk. Ja zaczęłam od Luksusowego różanego peelingu do ciała.


Składniki peelingu:

  • 1 szklanka białego cukru lub soli morskiej
  • garść płatków róży pachnącej (suszonych lub świeżych)
  • 1/2 szklanki oleju migdałowego, słonecznikowego lub oliwy
  • 1 łyżka płynnego miodu
Opcjonalnie:

  • 10 kropli olejku z kadzidłowca, z drzewa różanego, neroli lub balsamu copaiba.
Wariacje:
Scrub do ciała można przygotować także na bazie brązowego cukru (zapach będzie przyjemniejszy, jednak różany kolor mniej intensywny).

Peeling przygotowałam zgodnie z zaleceniami Klaudyny. Zaczęłam od wsypania cukru do miseczki.


Do cukru wsypałam garść suszonych płatków różanych. Suszone płatki kupiłam w sklepie EcoSpa. Obecnie mamy zimę, a więc nie ma szans na świeże płatki, a nawet gdyby to była pora roku, w której kwitną róże, to też musiałabym użyć suszu gdyż nie posiadam ogrodu różanego ani żadnego innego. 


Płatki z EcoSpa są płatkami róży czerwonej (Rosa Damascena) i pochodzą z Doliny Róż w Bułgarii. Jest to produkt najwyższej jakości. Zawarty w płatkach olejek różany nie tylko pięknie pachnie ale posiada też właściwości pielęgnacyjne i aromaterapeutyczne. Regeneruje skórę poprzez pobudzanie produkcji kolagenu, poprawia jej nawilżenie i przywraca prawidłowe Ph.
Następny etap to dodanie do cukru z płatkami oleju i miodu. Wszystkie składniki należy dokładnie wymieszać.



Do wykonania peelingu użyłam, oprócz płatków różanych, zwykłego, białego cukru, miodu akacjowego i oleju z krokosza. Chciałam użyć oleju migdałowego ale akurat nie było go w sklepach stacjonarnych w moim mieście. Suszone płatki mają bardzo ładny ale delikatny różany zapach. Po wymieszaniu wszystkich składników tego zapachu już nie wyczuwałam i dlatego dodałam do peelingu olejku różanego. Chciałam, żeby mój peeling pachniał różami i tak właśnie pachnie.


Peeling różany, który Klaudyna pokazuje na zdjęciach w swojej książce, jest biały, a z tą bielą pięknie kontrastują płatki róż. Mój peeling jest ciemniejszy, co widać na zdjęciach. Najważniejsze, moim zdaniem, jest to jak kosmetyk działa. Otóż działa wspaniale. Bardzo dobrze usuwa martwy naskórek i pozostawia skórę gładką i miękką. Szkoda tylko, że piękny, różany zapach nie pozostaje na skórze długo. Po takim peelingu skóra zachowuje delikatną, tłustą warstewkę i nie ma potrzeby stosowania balsamów czy innych mazideł.
Peeling jest dosyć zbity. Myślę, że to za sprawą miodu. który skleja kryształki cukru. Robiłam już peelingi z cukru i oleju i nigdy takiego zjawiska nie było. Mimo to dosyć dobrze rozprowadza się po skórze i spełnia swoje zadanie. Myślę też, że następnym razem gdy będę robiła ten peeling (a na pewno będę) delikatnie pokruszę różane płatki. Nie chodzi o to, żeby je sproszkować, tylko pokruszyć na trochę drobniejsze kawałki. Takie mniejsze kawałki w większym stopniu oddadzą swoje właściwości olejowi, a poza tym łatwiej będzie spłukać je z wanny gdyż nie będą zatykały sitka.
Co myślicie o takim samorobionym peelingu? A może same robicie podobne? 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...