czwartek, 26 czerwca 2014

VERDESATIVA Szampon do włosów przetłuszczających się Konopia i Drzewo Herbaciane



          Ostatnio dosyć często zdarza mi się pisać o kosmetykach włoskich i przeważnie są to kosmetyki do włosów. Dzisiaj zaprezentuję Wam kolejny, a mianowicie Szampon do włosów przetłuszczających się Konopia i Drzewo Herbaciane włoskiej marki VERDESATIVA. Trafił on do mnie w ramach współpracy ze sklepem HomeoFit-Lab.




Firma VERDESATIVA  jest liderem w produkcji naturalnych kosmetyków na bazie oleju konopnego, zawierającego wiele cennych substancji biologicznie czynnych o właściwościach regenerujących, przeciwzapalnych, antyoksydacyjnych, antyseptycznych oraz fotoprotekcyjnych. Wpływa korzystnie na skórę i uznany jest za jeden z najlepszych olejów nawilżających. VERDESATIVA produkuje nie tylko szampony ale całą gamę innych kosmetyków. Zainteresowały mnie ich kremy do twarzy i pewnie kiedyś na któryś z nich się skuszę.
Wracajmy jednak do szamponu. Możemy o nim przeczytać:
 "Doskonale oczyszcza włosy i skórę głowy bez podrażniania ich dzięki synergicznemu działaniu olejku konopnego, olejku z drzewa herbacianego i delikatnych substancji myjących. Za pomocą kwasów tłuszczowych Omega - 3 i Omega - 6 i powyższych składników aktywnych szampon bilansuje stan skóry głowy. W ten sposób szampon przyczynia się do skutecznej eliminacji nadmiaru sebum, co sprawia, że włosy stają się pełne blasku i objętościowo większe."




Skład szamponu jest krótki, co, oczywiście, bardzo mi się podoba. Oto on:
INCI: Aqua, Disodium Coco-Glucoside, Caprylyl/Capryl Glucoside, Sorbitol, Glycerin, Hydrolyzed Wheat Protein, Sodium Lauroyl Glutamate, Lactic Acid, Cannabis Sativa, Melaleuca Alternifolia, Ascorbic Acid.

Szampon otrzymujemy w butelce z białego, sztywnego plastiku o pojemności 200 ml. Jest przeźroczysty jak woda ale, oczywiście, bardziej gęsty niż woda. Jest to konsystencja podobna do konsystencji większości szamponów. Trochę zdziwił mnie jego zapach. Jest ziołowy ale jednocześnie jakby trochę ziemisty. Nie zachwycił mnie ten zapach ale też mnie nie odrzuca. Na szczęście niezbyt długo utrzymuje się na włosach. 




Szampon dobrze się pieni i dokładnie oczyszcza włosy i skórę głowy. Jest delikatny i nie podrażnia mojego wrażliwego skalpu tzn. nie powoduje swędzenia. Włosy trochę się plączą przy rozczesywaniu ale użycie odżywki rozwiązuje ten problem. Po wyschnięciu włosy są miękkie, błyszczące i dobrze się układają. Szampon VERDESATIVA niezbyt dobrze radzi sobie ze zmywaniem oleju z włosów. Dopiero po trzecim namydleniu poczułam, że olej został całkowicie usunięty. Nie uważam tego za duży minus, tym bardziej, że zawsze mam w łazience szampon, który dobrze zmywa oleje. Nie zauważyłam też, żeby ten szampon zmniejszył przetłuszczanie się moich włosów. Być może zbyt krótko go używam, zużyłam trochę więcej niż pół butelki. Prawdę powiedziawszy nie bardzo wierzę w to, by jakiś szampon czy inny kosmetyk ograniczył wydzielanie sebum, przynajmniej ja na taki produkt jeszcze nie trafiłam. Nie było więc to dla mnie zaskoczeniem. Od szamponów oczekuję przede wszystkim dobrego oczyszczania włosów i skalpu bez podrażniania tego drugiego, a produkt VERDESATIVA spełnia te oczekiwania. Jestem więc z niego zadowolona. 




VERDESATIVA  jest pierwszą włoską firmą, która uzyskała certyfikat Co.Co.Nat. (Cosmesi Controllata Naturale). Jest to włoski instytut certyfikujący kontrolowane kosmetyki naturalne. Wszystkie kosmetyki tej marki produkuje się wyłącznie z surowców roślinnych, a więc są odpowiednie również dla wegan, a firma zarejestrowana jest w The Vegan Society. Jest też przeciwna testowaniu kosmetyków na zwierzętach.

Na koniec mam miłą niespodziankę dla Czytelników mojego bloga, a jest nią kod rabatowy na zakupy w sklepie HomeoFit-Lab.




Kod ważny jest do końca bieżącego roku i obejmuje wszystkie produkty z asortymentu sklepu. Sumuje się z innymi aktualnymi ofertami np. z Promocją Tygodnia. Wystarczy, składając zamówienie, wpisać kod naturaiuroda14. Zapraszam na zakupy!   

sobota, 21 czerwca 2014

WILD EARTH Peeling - maska Wake Up! z kawą



     Wiele razy pisałam, że bardzo lubię peelingi, zarówno te do ciała jak i te do twarzy. Dzisiaj chcę przedstawić Wam kolejny produkt tego rodzaju, a mianowicie Peeling - maska Wake Up! z kawą.



Peeling jest kosmetykiem egzotycznym, produkuje go firma WILD EARTH znajdująca się w dalekim Nepalu. Kosmetyki tej marki wytwarzają ręcznie nepalskie kobiety wykorzystując lokalne, naturalne surowce. Zobaczcie jak wygląda skład peelingu: łuska i ziarna ryżu, ciecierzyca, jęczmień, kawa arabska, żółta glinka, drewno sandałowe, słodkie migdały, ziarna sezamu, pestki pomarańczy, płatki róży damasceńskiej, czarny kardamon, olejek miętowy i cynamonowy. Same naturalne wspaniałości!




O peelingu możemy przeczytać:
"Peeling - maska zawiera tylko naturalne składniki, a jego stosowanie to prawdziwa przyjemność. Produkt posiada wyjątkowo drobną strukturę i delikatne elementy ścierne takie jak np. płatki różane, nasiona sezamu i bardzo drobną kawę....Peeling - maska doskonale wpływa na skórę wygładzając ją i łagodząc podrażnienia. Niweluje zmęczenie z twarzy i obrzęki pod oczami dzięki zawartości kofeiny oraz chłodzącego olejku miętowego."




Peeling zamknięty jest w małej, plastikowej buteleczce o pojemności 40 g. Buteleczka wypełniona jest dosłownie po brzegi. Gdy po raz pierwszy ją otworzyłam moim oczom ukazał się widok taki jak na powyższym zdjęciu. Proszek prawie się wysypywał! Tak, proszek, gdyż peeling ma właśnie postać proszku.




Peeling można stosować na dwa sposoby. Pierwszy jest bardzo prosty. Umytą i zwilżoną twarz masować niewielką ilością proszku, po czym spłukać ciepłą wodą. Natomiast jeśli chcemy mieć jednocześnie peeling i maseczkę musimy proszek wymieszać z ciepłą wodą lub olejkiem uzyskując konsystencję "błotka". "Błotko" nałożyć na twarz, a po 20 minutach pozostałością maseczki wykonać peeling i, oczywiście, spłukać.
Ja najczęściej wybieram ten drugi wariant trochę zmodyfikowany. Mieszam proszek z wodą i dodaję trochę oleju. Może to być dowolny, ulubiony olej. Uzyskaną masę nakładam na twarz, szyję i dekolt i od razu wykonuję peeling. Nie spłukuję go tylko wchodzę z tą maską do wanny i biorę kąpiel. Przez ten czas maseczka pozostaje na skórze, a po jej spłukaniu skóra jest gładziutka i odświeżona.
Peeling Wake Up jest produktem delikatnym. Elementy ścierające są bardzo drobne ale dobrze spełniają swoją rolę. Zapach określiłabym jako ziołowy z wyraźną nutą miętową. Ta mięta powoduje, że po nałożeniu maski na twarz mamy wrażenie delikatnego chłodzenia skóry. Krótko mówiąc jest to bardzo dobry i całkowicie naturalny kosmetyk. Z całą pewnością nie poprzestanę na jednym opakowaniu. Kupiłam go w sklepie Blisko Natury.


 

sobota, 14 czerwca 2014

SANTAVERDE Eliksir Piękna Extra Rich





               Przedstawiłam Wam już dwa kosmetyki SANTAVERDE, a mianowicie Tonik Aloe Vera do Cery Wrażliwej (klik) i ALOE VERA Krem Medium (klik). Dziś przyszła pora na kolejny kosmetyk tej marki, a mianowicie Eliksir Piękna Extra Rich.






Producent tak pisze o eliksirze:
"Skoncentrowany eliksir zawierający 100% czystych, organicznych olejów roślinnych intensywnie pielęgnuje oraz ujędrnia i uelastycznia skórę pobudzając ją do samodzielnego wytwarzania kolagenu. Dostarcza cerze bardzo suchej, wrażliwej i dojrzałej dodatkową porcję cennych składników odżywczych, lipidów i przeciwutleniaczy, zapewniając uczucie natychmiastowego wygładzenia i właściwej ochrony. ...Kosmetyk można również stosować do pielęgnacji paznokci lub przesuszonych końcówek włosów."





Eliksir zamknięty jest w małej, szklanej buteleczce o pojemności 30 ml. Butelka zamykana jest błyszczącą, metalową zakrętką, w którą wmontowano kroplomierz dzięki czemu możemy precyzyjnie odmierzyć potrzebną ilość olejku. Napisałam "olejku" ale tak naprawdę eliksir jest kompozycją kilku wartościowych olejów. Oto jego skład (INCI): Prunus Armeniaca Kernel Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Sesamum Indicum Seed Oil*, Oenothera Biennis Oil*, Rosa Canina Fruit Oil*, Passiflora Edulis Seed Oil, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil**, Citrus Aurantium Bergamia Peel Oil**, Pelargonium Graveolens Oil**, Cinnamomum Camphora Linalooliferum Leaf Oil**, Melaleuca Ericifolia Leaf Oil**, Helianthuus Annuus Seed Oil*, Tocopherol, Aroma**, Citral, Geraniol, Citronellol, Limonene, Linalool, Benzyl Benzoate.

* - składniki pozyskiwane z kontrolowanych upraw ekologicznych,
** - naturalne olejki eteryczne.



Eliksir jest substancją o żółtej, słonecznej barwie i oleistej konsystencji. Jednak ta konsystencja jest, jak na olej, lekka i niezbyt tłusta, a więc szybko wchłania się w skórę. Ma bardzo ładny zapach, powiedziałabym, że jest to woń słodka z lekką nutką wanilii. Używam go codziennie wieczorem zamiast kremu na noc. Aplikuję go na oczyszczoną i spryskaną tonikiem SANTAVERDE skórę i wklepuję jak krem. Rano skóra jest pięknie nawilżona i odżywiona. Mniej więcej raz w tygodniu mieszam eliksir z kremem SANTAVERDE lub innym i taką mieszankę nakładam na twarz. Taka zwiększona dawka substancji odżywczych bardzo dobrze robi mojej cerze. Osoby o cerze suchej mogą robić to częściej, mojej mieszanej wystarcza raz w tygodniu. Czasem dodaję też po kilka kropli eliksiru do maseczek glinkowych. Dzięki temu maseczka nie zasycha zbyt szybko na twarzy, a skóra otrzymuje dodatkową porcję substancji odżywczych.



Eliksir piękna jest kosmetykiem niesamowicie wydajnym. Dosłownie kilka kropli wystarcza na wklepanie w skórę twarzy, szyi i dekoltu, a to, co pozostaje mi po wklepaniu na dłoniach z powodzeniem zastępuje krem do rąk. Z jednej strony niby mała buteleczka, zawierająca tylko 30 ml kosmetyku, a z drugiej, dzięki tej wydajności, spokojnie wystarczy na kilka miesięcy. Producent wiedział co robi zaopatrując zakrętkę butelki w kroplomierz. Dzięki niemu unikamy marnotrawstwa tak dobrego i wydajnego kosmetyku.
Eliksir posiada certyfikat NaTrue i nie jest testowany na zwierzętach. Moim zdaniem jest to naprawdę luksusowy kosmetyk i warto mieć go w swojej kosmetyczce. Mimo iż nie jest tani (155 zł), to biorąc pod uwagę jego wydajność i jakość, uważam, że wart jest swojej ceny.

niedziela, 8 czerwca 2014

Prosty i przyjemny sposób na uzupełnienie niedoboru magnezu w organizmie



         
            Magnez jest pierwiastkiem niezbędnym dla naszego zdrowia. Bierze on udział w wielu procesach zachodzących w ludzkim organizmie i dlatego jego niedobór musi negatywnie odbić się na zdrowiu. Niestety, w dzisiejszych czasach bardzo wiele osób cierpi na niedobór tego pierwiastka. Objawów tego niedoboru jest bardzo dużo ale chyba najbardziej znanym objawem są skurcze mięśniowe np. skurcze mięśni łydek często sprawiające bolesną pobudkę w środku nocy. Inne objawy to np. wzmożone wypadanie włosów, łamliwość paznokci, zaburzenia depresyjne i wiele, wiele innych.

Zapotrzebowanie dorosłego człowieka na magnez wynosi 300 - 400 mg dziennie. Dawkę tę powinniśmy przyjmować w pożywieniu. Niestety często, z różnych powodów, tak się nie dzieje. Z jednej strony wiele osób odżywia się bardzo nieracjonalnie, a z drugiej pokarmy zawierają tego cennego pierwiastka coraz mniej w wyniku sztucznego, chemicznego nawożenia gleby, a także stosowania dużej ilości chemicznych konserwantów i różnych "poprawiaczy" smaku, koloru, zapachu w żywności przetworzonej. Mimo to warto spożywać produkty będące dobrym źródłem magnezu jak: kakao, kaszę gryczaną, orzechy, płatki owsiane, ciecierzycę, ryby morskie i, obowiązkowo, zielone warzywa. Jednak jeśli to nie wystarcza możemy bardzo łatwo zapewnić sobie większy dowóz magnezu. Można dostarczyć go przez skórę, a więc za pomocą stosownych kosmetyków. Takie kosmetyki oferuje sklep MAGVITA. W ramach współpracy z tym sklepem wybrałam do przetestowania jeden z tych kosmetyków, a mianowicie Balsam magnezowy na bazie masła karite marki ZECHSAL.




ZECHSAL to holenderska firma produkująca kosmetyki magnezowe na bazie najczystszego chlorku magnezu. Produkty te są czyste i bardzo skoncentrowane. Chlorek magnezu znajdujący się w tych kosmetykach wydobywany jest z Morza Cechsztyńskiego, śródlądowego i bardzo słonego zbiornika wodnego o powierzchni 600 tysięcy km kwadratowych. Morze to wyparowało około 250 milionów lat temu pozostawiając w głębi Ziemi pokłady cennych minerałów między innymi chlorku magnezu.



Wybrałam ten kosmetyk dlatego, że od lat trapią mnie nocne skurcze mięśni nóg. Kiedyś były to skurcze łydek, a ostatnio są to skurcze mięśni stóp, bardzo dokuczliwe i bolesne. Bywa, że skurcze te budzą mnie po kilka razy w ciągu nocy. Przyczyn takich skurczów może być wiele ale najczęściej są one spowodowane niedoborem magnezu. W moim przypadku jest to bardzo prawdopodobne tym bardziej, że wypijam morze kawy, która, jak wiadomo, wypłukuje magnez z organizmu. Próbowałam suplementacji doustnej ale efekty były takie sobie. Dlatego właśnie postanowiłam wypróbować jeden z magnezowych kosmetyków.

O balsamie, a właściwie o kremie, jak wynika z napisu na opakowaniu, możemy przeczytać:
"Balsam do ciała na bazie masła Karite (Shea) z dodatkiem chlorku magnezu. To odżywczy balsam, który łączy w sobie lecznicze właściwości czystego magnezu z odżywczymi właściwościami masła karite. Szczególnie nadaje się do cery suchej lub podrażnionej, przywraca skórze jędrność oraz miękkość jednocześnie zapewniając równowagę magnezową w organizmie. Zechsal krem do ciała jest w 100% naturalny."




Skład kremu (INCI): Aqua, Glycerin, Distarch Phosphate, Helianthus Annuus Hybrid Oil, Magnesium Chloride, Glyceryl Stearate Citrate, Myristyl Myristate, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Dicaprylyl Ether, Cetyl Palmitate, Polyglyceryl-3 Stearate, Dipotassium Glycyrrhizate, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Glyceryl Caprylate, Parfum, Xanthan Gum.




Krem zamknięty jest w plastikowej tubie o pojemności 150 ml i wygodnym zamknięciu. Konsystencja kosmetyku jest typowo kremowa, kolor biały. W użyciu jest bardzo przyjemny tym bardziej, że odznacza się miłym, delikatnym zapachem. Niestety, nie bardzo wiem jak opisać ten zapach słowami. Podczas aplikacji kremik trochę się maże ale jest to cecha wielu kremów do ciała więc nie ma tragedii. Po nieco dłuższym wcieraniu go w skórę wchłania się dobrze i nie pozostawia tłustej warstwy, natomiast skóra jest mięciutka, gładka i dobrze nawilżona.
Używam tego kremu prawie cztery tygodnie, a więc mogę już coś na jego temat powiedzieć.  Przez pierwsze dwa tygodnie stosowałam go codziennie na całe ciało. Teraz aplikuję go tylko na nogi, a resztę ciała traktuję innym mazidłem.  Nie dlatego, że obawiam się przedawkowania magnezu gdyż ewentualny nadmiar tego pierwiastka wydalany jest przez nerki, a przedawkowanie możliwe jest u osób z niewydolnością nerek i osób w podeszłym wieku.  Robię tak ze względów oszczędnościowych, chcę żeby krem starczył mi na dłużej. W końcu 150 ml dla kosmetyku do całego ciała to nie jest dużo.
  A co z moimi skurczami mięśniowymi? Otóż jest znacznie lepiej. Skurcze nocne nie zdarzają mi się już wcale. Czasem w ciągu dnia odczuwam skurcz mięśni stóp ale jest on bardzo słaby i szybko mija. Wygląda na to, że suplementacja magnezu poprzez skórę zdała egzamin. Krem jest bardzo dobrym produktem zarówno pod względem kosmetycznym jak i leczniczym.




Producent zapewnia, że produkty Zechsal są w 100% naturalne, nie są testowane na zwierzętach i nie zawierają konserwantów. Na ulotce dotyczącej kremu widnieje logo certyfikatu BDIH ale na tubie tego logo nie ma. Nie wiem więc czy kosmetyk posiada ten certyfikat czy też nie. Być może dotyczy on tylko niektórych składników kremu np. chlorku magnezu, który wydobywany jest z głębokości 1600 m i odznacza się wyjątkową czystością.
Krem magnezowy na bazie masła karite nie jest jedynym kosmetykiem produkowanym przez ZECHSAL. Możemy urządzić sobie kąpiel magnezową rozpuszczając w wodzie płatki magnezowe podobnie jak każdą sól kąpielową, możemy myć głowę szamponem magnezowym czy zastosować olejek magnezowy. Całą gamę kosmetyków magnezowych można obejrzeć tutaj.



czwartek, 5 czerwca 2014

LA SAPONARIA BIO Balsam do włosów Moringa i Masło Karite



          Pisałam niedawno (klik) o BIO Szamponie do włosów Szałwia i Cytryna włoskiej marki LA SAPONARIA. Nie wspomniałam jednak wówczas, że razem z szamponem kupiłam BIO Balsam do włosów Moringa i Masło Karite tej samej marki. Oto duecik w komplecie:



O balsamie można przeczytać:
"Na bazie olejku z siemienia lnianego, białka pszenicy, masła karite, prosa i wyciągu moringi. Przywraca osłabionym i cienkim włosom blask i witalność, dogłębnie je odżywia, pozostawiając włosy miękkie i łatwe do rozczesania bez ich obciążania. Składniki aktywne: moringa i karite. Balsam o lekkiej konsystencji, nie obciąża włosa. Odpowiedni również do włosów cienkich." 



Skład balsamu (INCI): Aqua, Cetearyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Glycerin, Ethylhexyl Stearate, Linum Usitatissimum Seed Oil*, Hydrolized Vegetable Protein, Sucrose Palmitate, Moringa Pterygosperma Extract, Panicum Miliaceum Seed Extract*, Butyrospermum Parkii Butter, Glyceryl Stearate, Glyceryl Stearate Citrate, Sucrose, Citrus Nobilis Peel Oil*, Mannan, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Citric Acid, Limonene.

* - składniki pochodzące z kontrolowanych upraw ekologicznych. 


 

Balsam otrzymujemy w białej plastikowej butelce o pojemności, niestety, tylko 150 ml. Otwiera się tę butelkę wygodnie ale balsam dosyć trudno jest z niej wydobyć. Po pierwsze dlatego, że plastik z którego wykonana została butelka jest dosyć sztywny, a po drugie balsam ma konsystencję kremową, a nie płynną więc lepiej by mu było np. w miękkiej tubie. To tyle o opakowaniu, a sam kosmetyk?
Otóż, w odróżnieniu od butelki, balsamowi chyba nic nie mogę zarzucić. Jak już wspomniałam ma konsystencję kremową ale dobrze rozprowadza się po włosach i, co oczywiste, nie ścieka z nich. Ma przyjemny, cytrusowy zapach.




Nakładam go na umyte, mokre włosy, trzymam kilka minut i spłukuję. Włosy bardzo łatwo się rozczesują. Po wyschnięciu są błyszczące, miękkie i dobrze się układają. Zgodnie z obietnicą producenta nie są obciążone, są za to lekko uniesione u nasady, co sprawia wrażenie zwiększonej objętości włosów.
Znalazłam już wiele dobrych, odpowiadających moim włosom, naturalnych szamponów, natomiast z odżywkami, balsamami, maskami bywa różnie. Znacznie trudniej jest znaleźć produkt z którego byłyby zadowolone moje włosy i ja też. Z tego balsamu jestem bardzo zadowolona, jest to jedna z lepszych odżywek jakie kiedykolwiek miałam. Balsam kupiłam tutaj ale obecnie nie widzę go w ofercie sklepu. Jest balsam o trochę innym składzie, być może jest równie dobry ale nie miałam go więc nie wiem.
Podobnie jak szampon, balsam certyfikowany jest przez Suolo e salute, włoską organizację certyfikującą, co, między innymi, oznacza, że nie jest testowany na zwierzętach.
 

niedziela, 1 czerwca 2014

Projekt DENKO - maj 2014




           Maj, najpiękniejszy wiosenny miesiąc, mamy już za sobą. Pora więc podsumować majowe zużycia kosmetyków, a właściwie nie tyle zużycia, co wykończenia. Wykończyłam siedem produktów. Nie było to trudne gdyż były to już resztki kosmetyków.




1. BENTLEY ORGANIC  Szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się - bardzo dobry szampon, moje włosy go polubiły. Więcej o nim można przeczytać tutaj. Zasługuje na ponowny zakup.

2. SYLVECO Lekki krem rokitnikowy - krem rzeczywiście lekki, bardzo dobry na wiosnę i lato. Podobnie jak inne produkty Sylveco ma dobry, naturalny skład. O kremie tym pisałam tu. Z całą pewnością kupię go ponownie. W tej chwili nie mam w domu już żadnego kosmetyku Sylveco ale nie zamierzam rezygnować z tej marki. Poznałam dopiero kilka ich produktów i będę chciała poznać pozostałe.

3. TERMISSA  Krem nawilżająco - odżywczy na bazie wody termalnej z Podhala - kremik nie całkiem naturalny ale dobrze działał na moją cerę. Recenzję znajdziecie tu. Być może kupię ponownie.

4. DIY  Masło do ciała - moja własna produkcja. Bardzo dobrze sprawdzało się na mojej suchej skórze. Nie zawierało wody, a więc mogło długo mi służyć i nie groziło mu zepsucie. Jeśli chcecie przeczytać o nim więcej, to zajrzyjcie tu. Z pewnością zrobię je ponownie, takie samo lub podobne.

5. ADAM`S FITNESS FOOD - Olej arganowy kosmetyczny - do oleju arganowego chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Używam go do ciała i do twarzy zamiast kremu na noc. Bardzo polubiły go moje włosy. Jest stałym gościem w mojej łazience. Czy kupię ponownie? Już kupiłam tylko innego producenta.

6. LA SAPONARIA  Mydło roślinne Mirt i Czerwone Winogrona - delikatne, naturalne mydło. Mimo iż zawierało jeden składnik (Tetrasodium Etidronate), który, moim zdaniem, nie powinien wchodzić w skład naturalnego mydła, dobrze sprawdziło się na mojej skórze. Pisałam o nim tutaj. Jeszcze nie wiem czy kupię ponownie.

7. COSMETIC GARDEN  Mydło lawendowe - dobre, naturalne mydło o świetnym i krótkim składzie. Recenzję znajdziecie tutaj. Jak najbardziej zasługuje na ponowny zakup.


Wykończenie siedmiu produktów w ciągu miesiąca to, jak na moje możliwości, całkiem przyzwoity wynik. To już drugi raz z rzędu, bo w kwietniu też było siedem pustych opakowań. Jak pójdzie mi w czerwcu przekonamy się za miesiąc.


 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...