wtorek, 27 maja 2014

LA MAISON DU KARITE Mydło z masłem karite i neem



         Zapewne zauważyliście, że ostatnio często piszę o mydłach w kostce, oczywiście o naturalnych mydłach. Uwielbiam takie mydlane kosteczki, a jest ich tak dużo, że ciągle chce się wypróbować jeszcze jedno i jeszcze jedno i tak bez końca. No cóż, nie na darmo sama o sobie mówię, że jestem mydłomaniaczką :) Dzisiaj przedstawię Wam Mydło z masłem karite i neem LA MAISON DU KARITE, które znalazło się w moim posiadaniu dzięki uprzejmości Pani Dominiki ze sklepu MAGVITA.



Wszyscy wiemy co to jest masło karite ale co to jest to "neem"? Jest to gatunek drzewa pochodzący z subkontynentu indyjskiego, rośnie też w innych krajach o klimacie podzwrotnikowym np. w Indonezji, Australii czy Zachodniej Afryce. Polska nazwa tego drzewa to miodla indyjska. Neem posiada wiele właściwości leczniczych, a Ajurweda wykorzystuje w celach medycznych wszystkie części tego drzewa, a więc liście, kwiaty, owoce, korę i nasiona. Neem (miodla indyjska) posiada właściwości antybakteryjne, antygrzybicze, oczyszcza krew, działa jak naturalny antybiotyk, zwiększa odporność organizmu. Pomaga utrzymać skórę w zdrowiu. Neem można również stosować wewnętrznie.




O mydełku możemy przeczytać:
"Mydło w kostce na bazie masła karite z dodatkiem neem. Olej z neem ma działanie lecznicze, uspokajające, antybakteryjne, łagodzące świąd. Jest szczególnie polecany do skóry suchej, podrażnionej, zanieczyszczonej, łuszczącej się, skłonnej do zapaleń. Dodatek neem w mydle działa antyseptycznie, łagodzi alergie skórne, egzemę i trądzik."

Wygląda na to, że to mydło jest wręcz stworzone dla mojej suchej skóry, często podrażnionej, łuszczącej się i swędzącej. Podoba mi się też krótki skład tego mydełka. Wygląda on tak:



A jak sprawdza się w praktyce? Bardzo dobrze. Fajnie się pieni i bardzo ładnie pachnie. Nie bardzo wiem jak określić ten zapach, chyba jako mydlano-ziołowo-kwiatowy i jednocześnie świeży. Zapach jest wyraźny ale nie natrętny. Trudno mi powiedzieć czy długo pozostaje na skórze gdyż zawsze po umyciu stosuję jakiś balsam czy krem do ciała, a one też mają swoje zapachy.
Mydełko jest delikatne. Nie podrażnia i nie wysusza skóry ale oczyszcza ją tak dobrze, że mam wrażenie, iż moja skóra za chwilę zacznie skrzypieć pod palcami. Myję nim całe ciało i twarz.




Kostka jest twarda, a przez to wydajna i mało podatna na rozmiękanie. W mydełku zatopione są ciemniejsze drobinki neem, prawdopodobnie są to kawałeczki liści.Dzięki nim mydełko ma właściwości lekko peelingujące. Krótko mówiąc jest to bardzo ciekawe, naturalne mydełko. W przyszłości z pewnością wypróbuję inne mydła tej marki, które można kupić tutaj.
Pani Dominika przysłała mi, oprócz tego mydełka, jeszcze jeden interesujący kosmetyk. Wymaga on jednak dłuższego testowania i dlatego na recenzję trzeba jeszcze troszkę poczekać.






piątek, 23 maja 2014

SANTAVERDE Aloe Vera Krem Medium



    
        Niedawno przedstawiłam Wam Tonik do cery Wrażliwej SANTAVERDE (klik) z linii Aloe Vera. W skład tej samej linii wchodzą również kremy do twarzy: Aloe Vera krem light, Aloe Vera krem medium i Aloe Vera krem rich. Każdy z tych kremów produkowany jest w dwóch wersjach: zapachowej i bezzapachowej. Ja otrzymałam do przetestowania krem medium w wersji zapachowej.



Producent tak charakteryzuje ten krem:
"Klasyczny krem półtłusty na bazie czystego soku aloesowego oraz wartościowych olejów z pestek winogron, orzeszków kukui i awokado przywraca właściwy poziom nawilżenia skóry, działa kojąco, ochronnie i wygładzająco. Dzięki doskonale zbilansowanej recepturze krem może być stosowany do codziennej pielęgnacji każdego typu cery. Szczególnie polecany do skóry normalnej, wrażliwej i ze skłonnościami do zaczerwienienia."





Skład kremu (INCI): Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Cocos Nucifera Oil*, Sesamum Indicum Seed Oil*, Persea Gratissima Oil*, Cetearyl Alcohol, Alcohol*, Glycerin, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Butyrospermum Parkii Butter*, Hippophaea Rhamnoides Fruit Extract*, Vitis Vinifera Seed Oil*, Sodium Lactate, Myristyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Lippia Citriodora Leaf Extract*, Sodium Cetearyl Sulfate, Sodium Hyaluronate, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Sodium Phytate, Silver Sulfate, Levulinic Acid, Sodium Levulinate, Parfum**, Limonene, Linalool, Citronellol, Geraniol, Citral, Benzyl Benzoate, Coumarin.

* składniki organiczne certfikowane,
** naturalne olejki eteryczne.
Produkt nie zawiera substancji zapachowych, barwników i konserwantów pochodzenia syntetycznego.




Krem zamknięty jest w tubce z miękkiego, białego plastiku. Tubka jest niewielka i zawiera tylko 30 ml kremu. Jest to opakowanie pełnowymiarowe. Po odkręceniu zakrętki widać, że wylot tubki jest dodatkowo zabezpieczony sreberkiem, dzięki czemu mamy pewność, że nikt przed nami nie mógł się dobrać do kremu.
Jak już wspominałam wcześniej, mam wersję zapachową kremu medium. Zapach jest delikatny i bardzo przyjemny, w moim odczuciu kwiatowy.
Krem jest biały jak śnieg a jego konsystencja typowo kremowa. Powiedziałabym nawet, że lekka jak na krem półtłusty. Jak wszystkie kosmetyki z linii Aloe Vera, krem medium nie zawiera ani kropli wody. Wodę zastąpiono organicznym sokiem aloesowym uzyskiwanym z liści tej rośliny.



Krem można używać na dzień i na noc. Ja stosuję go przeważnie na dzień ale od czasu do czasu również na noc. Najpierw spryskuję oczyszczoną skórę tonikiem tej samej marki, a potem aplikuję krem. Jest bardzo wydajny, wystarcza naprawdę niewielka jego ilość na skórę twarzy, szyi i dekoltu. Wchłania się dosyć szybko i można stosować go pod makijaż.
Mam cerę mieszaną i krem medium spisuje się na niej doskonale. Bardzo dobrze nawilża i wygładza buzię. Moja skóra bardzo go polubiła. Muszę się przyznać, że wykorzystałam ten krem również w innym celu. Otóż na nodze, w okolicach kostek miałam dwie brzydkie, czerwone, łuszczące się i mocno swędzące plamy. Znając lecznicze właściwości aloesu postanowiłam spróbować. Codziennie smarowałam te plamy cieniutką warstwą kremu. Na mniejszej z nich już po pierwszej aplikacji zauważyłam znaczną poprawę. Większa plama trochę dłużej się opierała ale po kilku dniach aloesowej kuracji obie były pięknie wygojone. Trochę było mi szkoda używać ten wspaniały krem do nóg ale te plamy bardzo mi już dokuczały no i paskudnie wyglądały. Krem poradził sobie z nimi wspaniale.



Krem medium posiada certyfikat NaTrue, nie jest też testowany na zwierzętach. Niewątpliwie jego wadą jest to, że nie należy do kosmetyków tanich. Ta niewielka tubka kosztuje 129 zł. Myślę jednak, że biorąc pod uwagę jego jakość i wydajność warto sobie na niego odłożyć. No cóż, za jakość się płaci...

czwartek, 15 maja 2014

COSMETIC GARDEN - kolejne mydełka




          Pisałam niedawno o Mydle Lawendowym od COSMETIC GARDEN (klik), a dzisiaj przedstawię Wam dwa kolejne mydełka tej samej marki. Jedno z nich to mydło o nazwie Świeżo ścięta trawa



a drugie to Pomarańcza i bez.




Postanowiłam napisać o dwóch mydełkach w jednym poście. Dlaczego? Dlatego, że są do siebie bardzo podobne. Mają taki sam skład. Oto on:
INCI: Sodium Oleate, Sodium Cocoate, Fragrance, Mica.
Czy, w takim razie, mydełka te niczym się nie różnią? Różnią się ale jedynie kolorem i zapachem.
Producent określa te mydełka jako naturalne w 95%. Natomiast mydło lawendowe, o którym pisałam wcześniej, jest naturalne w 100%. Myślę, że w przypadku tych mydełek te brakujące 5% naturalności kryje się w składniku fragrance. Prawdopodobnie są tam olejki zapachowe nie w pełni naturalne. Mnie to jednak wcale nie przeszkadza. Uważam, że są to dwa świetne, naturalne mydła.



Każde z nich bardzo dobrze się pieni. Mają ładny zapach. Kostka o nazwie Świeżo ścięta trawa pachnie rzeczywiście jakby trochę trawą i jednocześnie świeżo. Zapach ten jest słaby, ledwo wyczuwalny. Natomiast drugie mydełko, Pomarańcza i bez ma zapach wyraźniejszy. Pachnie tak, jakbym miała przed sobą bukiet bzu. Nie czuję tam żadnej pomarańczy, tylko bez. Najchętniej bym je wąchała bez końca.
Każde z nich bardzo dobrze oczyszcza skórę i, co ważne, nie wysusza jej, nie powoduje uczucia ściągnięcia. Używam ich do mycia całego ciała i twarzy. Sprawdza się również w higienie intymnej. Piana jest gęsta i kremowa. Myślę, że osoby o skórze normalnej nie musiałyby po umyciu się takim mydłem używać balsamów. Ja, ze względu na suchą skórę, stosuję balsamy, kremy czy olejki do ciała. Krótko mówiąc jestem z tych mydełek zadowolona i z przyjemnością ich używam, zwłaszcza tego o zapachu bzu.


 
Jednak do tej beczki miodu muszę dodać odrobinę dziegciu i przyczepię się do opakowań. Nie chodzi mi o ich aspekt estetyczny, tylko o informacyjny. Otóż na opakowaniach jest zbyt mało informacji. Dostałam do przetestowania trzy mydełka, a tylko na opakowaniu jednego z nich był podany skład. Jeśli producent tych mydeł zamierza wejść na rynki europejskie, to, przynajmniej w krajach UE, na każdym jednostkowym opakowaniu powinien być podany skład, nazwa i adres producenta i dystrybutora w danym kraju, waga mydła i data przydatności do użytku. Ten niedostatek informacji nie ma, rzecz jasna, wpływu na jakość mydełek. Są one świetne i z czystym sumieniem mogę je polecić.

P.S.  16.05.2014.
Dostałam dziś wiadomość od producenta, że mydełka, które otrzymałam pochodziły z partii próbnej przeznaczonej do testowania rynku i sprawdzania zainteresowania konsumentów. I tu rzeczywiście tych informacji zabrakło. Natomiast opakowania wszystkich mydeł przeznaczonych do sprzedaży detalicznej zawierają wszelkie niezbędne informacje. 


  

niedziela, 11 maja 2014

SANTAVERDE Aloe Vera Tonik do cery wrażliwej




           Około miesiąca temu pokazałam Wam kosmetyki, które otrzymałam do przetestowania od firmy SANTAVERDE (klik). Pani Monika, przedstawicielka tej firmy, przysłała mi kosmetyki nie wymagając w zamian recenzji. To, czy je napiszę, pozostawiła mojej decyzji, ale jak tu nie napisać o tak dobrych kosmetykach? Jestem z nich  bardzo zadowolona i recenzje napiszę. Dzisiaj przyszła pora aby napisać o pierwszym z tych kosmetyków, a mianowicie o Toniku do cery wrażliwej Aloe Vera.






Zanim przejdę do toniku, kilka słów o firmie. SANTAVERDE jest firmą niemiecką produkującą kosmetyki ekologiczne i istniejącą od 1986 roku, a na rynku polskim produkty SANTAVERDE  pojawiły się w lutym ubiegłego roku. Cechą charakterystyczną kosmetyków tej marki jest to, że w ich składzie nie znajduje się nawet kropla wody. Jeśli nie ma wody, to co jest? Otóż wodę zastąpiono sokami roślinnymi pozyskiwanymi z własnych, ekologicznych upraw. W produktach z linii Aloe Vera, a do tej linii należą moje kosmetyki, zamiast wody użyto soku z liści aloesu. Sok ten zawiera mnóstwo enzymów, minerałów, witamin, przeciwutleniaczy i innych wartościowych składników, których nie znajdziemy w zwykłej wodzie. Sok aloesowy pozyskiwany jest z własnej, ekologicznej plantacji aloesu znajdującej się w Hiszpanii, a dokładnie w Andaluzji. Jak wygląda skład kosmetyków SANTAVERDE  w porównaniu ze składem tradycyjnych, drogeryjnych kosmetyków możemy zobaczyć na poniższym rysunku:





Nigdy jeszcze nie miałam złożonego kosmetyku, który by nie zawierał wody. Z tym większym zainteresowaniem przystąpiłam do testowania produktów SANTAVERDE.

Wróćmy do toniku. Otrzymujemy go w prostej, szklanej butelce dodatkowo zapakowanej w kartonik. Butelka wyposażona jest w atomizer, a producent zaleca rozpylanie toniku bezpośrednio na skórę. Nigdy nie używałam toniku w ten sposób. Zawsze zwilżałam nim wacik i przecierałam oczyszczoną wcześniej skórę. Z początku to rozpylanie wydawało mi się dziwne ale po kilku dniach przyzwyczaiłam się i teraz czekam na chwilę kiedy ożywcza mgiełka toniku zrosi moją twarz.





  
Tonik SANTAVERDE  jest przezroczysty jak woda, konsystencją również przypomina wodę. Ma piękny, różany zapach gdyż w jego skład wchodzi woda różana, a ja bardzo lubię kosmetyki o zapachu róży.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to chyba najlepszy tonik jaki kiedykolwiek miałam. Można używać go do oczyszczania cery ale ja tego nie robię. Po prostu szkoda mi tak dobrego toniku. Rozpylam tę kojącą mgiełkę na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu, czekam aż częściowo się wchłonie i aplikuję krem. Można też spryskać nim włosy czy całe ciało np. podczas upałów czy po opalaniu. Wspaniale odświeża i nawilża skórę wyrównując jednocześnie jej koloryt.
Aplikacja toniku za pomocą atomizera ma też tę dobrą stronę, że ułatwia ekonomiczne dozowanie kosmetyku. Buteleczka zawiera 100 ml toniku, a ja przez miesiąc zużyłam nieco mniej niż 1/4 butelki. Zanosi się na to, że tonik wystarczy mi minimum na cztery miesiące. W tej sytuacji, mimo iż jest dosyć drogi (93 zł) warto rozważyć zakup następnej butelki.




 
Warto dodać, że tonik SANTAVERDE, wraz z całą linią Aloe Vera, zdobył tytuł Doskonałości Roku 2013 magazynu "Twój Styl" w kategorii "Kosmetyki Naturalne i Organiczne", a jest to największy i najbardziej prestiżowy konkurs kosmetyczny w Polsce.
Tonik posiada certyfikat NaTrue i nie jest testowany na zwierzętach. SANTAVERDE nie używa również surowców testowanych na zwierzętach.



I jeszcze na koniec skład toniku (INCI): Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Rosa Damascena Flower Water*, Alcohol*, Salix Nigra Bark Extract, Levulinic Acid, Sodium Levulinate, Glycerin, Silver Sulfate.
* składniki pochodzące z certyfikowanych upraw organicznych.

Znacie kosmetyki SANTAVERDE? Jeśli tak, to co o nich myślicie? 

wtorek, 6 maja 2014

LA SAPONARIA BIO Szampon do Włosów Szałwia i Cytryna



    
           Pisałam niedawno o naturalnych mydłach włoskiej marki  LA SAPONARIA (klik) a dzisiaj przedstawię Wam kolejny kosmetyk tej samej marki, a mianowicie BIO Szampon do Włosów Szałwia i Cytryna.




O szamponie możemy przeczytać:
"Wspomaga i przeciwdziała powstawaniu łupieżu, idealny dla włosów tłustych i przetłuszczających się za sprawą bogactwa cennych, naturalnych roślinnych wyciągów z szałwii, cytryny i pokrzywy o działaniu ściągającym i normalizującym. Stworzony z delikatnych składników powierzchniowo czynnych otrzymanych ze słonecznika i orzecha kokosowego subtelnie oczyszcza włosy bez wysuszania ich końcówek oraz, co istotne, nie stymuluje skóry do jeszcze większej produkcji sebum..."



Jestem posiadaczką włosów przetłuszczających się i jednocześnie wrażliwej skóry głowy. Ta wrażliwość przejawia się częstym swędzeniem głowy. Ze względu na szybkie przetłuszczanie się włosów muszę myć je codziennie. W tej sytuacji staram się wybierać takie kosmetyki do włosów, które byłyby naturalne, przeznaczone do włosów tłustych i jednocześnie delikatne, nie powodujące podrażnień skóry. Szampon LA SAPONARIA spełnia te warunki. Jest rzeczywiście delikatny i nie powoduje swędzenia skóry jednocześnie dobrze oczyszczając i ją i włosy. Zmywa również oleje. Dobrze się pieni, ma ładny zapach, który określiłabym jako cytrynowy z lekką nutą ziołową. Jak wygląda jego skład możemy zobaczyć na poniższym zdjęciu:




Nie zauważyłam żeby szampon zmniejszył przetłuszczanie się moich włosów. Nie miałam jeszcze kosmetyku, który by tego dokonał. Nie potrafię też powiedzieć czy szampon zwalcza łupież z tej prostej przyczyny iż, na szczęście, łupieżu nie posiadam. Jestem jednak z niego zadowolona gdyż dobrze oczyszcza skalp i włosy i jest bardzo delikatny. Spełnia więc moje oczekiwania. Myślę, że o jego wysokiej jakości decydują składniki takie jak szałwia, pokrzywa i cytryna czyli rośliny od dawna cenione w pielęgnacji włosów, a także delikatne detergenty.



BIO Szampon do Włosów Szałwia i Cytryna zamknięty jest w plastikowej butelce o pojemności 200 ml. Butelkę łatwo się otwiera, bez problemu można to zrobić jedną ręką. Jest to kosmetyk certyfikowany przez Suolo e salute, włoską organizację certyfikującą. Nie jest testowany na zwierzętach, nadaje się również dla wegan. Kupiłam go w tym sklepie. 

czwartek, 1 maja 2014

Projekt DENKO - kwiecień 2014



        
           Kwiecień dobiegł końca i pora pokazać co udało mi się zużyć, a właściwie wykończyć, w ciągu tego miesiąca. Ostatnio zużycia szły mi dosyć kiepsko i dlatego denkowe posty publikowałam co dwa miesiące. W kwietniu udało mi się wykończyć siedem produktów, a ponieważ wiosnę mamy w pełni więc sfotografowałam swoje denka na łonie natury czyli na pobliskiej łące:



1. SYLVECO Regenerujący krem do stóp - sprawdził się na szorstkiej skórze stóp, dobrze ją nawilżał i natłuszczał. Pisałam o nim tutaj. Czy kupię ponownie? Tak.

2. BIOFFICINA TOSCANA Aktywna odżywka - oczywiście jest to odżywka do włosów. Mimo, iż adresowana jest do włosów zniszczonych, a moje zniszczone nie są, byłam z tej odżywki zadowolona. Więcej przeczytacie o niej tu. Czy kupię ponownie? Jeszcze nie wiem. Odżywka zasługuje na ponowny zakup ale przeszkodą może być wysoka cena.

3. BIOFFICINA TOSCANA Delikatny szampon - szampon rzeczywiście jest bardzo delikatny i nadaje się do wszystkich rodzajów włosów. U mnie sprawdził się znakomicie. Recenzję znajdziecie tutaj. Podobnie jak odżywka zasługuje na ponowny zakup, jest jednak dosyć drogi.

4. LOVE ME GREEN Organiczny rewitalizujący krem do rąk - długo trwało zanim go wykończyłam ale u mnie kremy do rąk zużywają się bardzo powoli. Pewnie dlatego, że oprócz kremów używam do rąk również olejków. O tym kremie pisałam tutaj. Byłam z niego zadowolona ale ponownie go nie kupię podobnie jak innych kosmetyków tej marki. Dlaczego? Wyjaśnienie tu.

5. SYLVECO Tymiankowy żel do twarzy - kolejny dobry produkt polskiej firmy. Żel dobrze oczyszczał skórę, radził sobie również ze zmywaniem makijażu. Więcej o nim przeczytacie tutaj. Czy kupię ponownie? Tak. Zamierzam też wypróbować jego rumiankową wersję.

6. FITOKOSMETIK  Błękitna glinka wałdajska - uwielbiam tę glinkę i często robię z niej maseczki. Pisałam o niej tu. Czy kupię ponownie. Oczywiście, że tak.

7. LA SAPONARIA Mydło roślinne lipa i ślaz - o tym mydełku pisałam całkiem niedawno tutaj. Jest to dobre i delikatne mydło naturalne. Z pewnością kupię je ponownie.

Muszę przyznać, że jestem zadowolona z kwietniowych zużyć. Wykończenie siedmiu kosmetyków to, jak na moje możliwości, całkiem niezły wynik. Pamiętacie może, że miesiąc temu obiecałam, że w kwietniu nie kupię żadnych kosmetyków. Słowa dotrzymałam! W kwietniu nie wydałam na kosmetyki nawet złotówki. Zużywałam zapasy i testowałam (i nadal testuję) kosmetyki otrzymane w ramach współpracy. W maju skuszę się jednak na jakieś nowości, nie wiem tylko jeszcze jakie tzn. wiem jakiego rodzaju produkty chcę kupić, tylko jeszcze nie wybrałam marki. Jest ich przecież tak dużo do wypróbowania :)


  
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...